Recenzja

Pragnę, kocham, nienawidzę

 Historia zdawałoby się znajoma. Paczka szkolnych kolegów i koleżanek z małego, zagubionego gdzieś w Polsce miasteczka. Dowiadujemy się o nich z opowieści dorosłego Krzysztofa, który z córką Martą, studentką psychologii jedzie samochodem na pogrzeb. Konwencja „powieści drogi” (jak się później dowiadujemy jedzie z córką na pogrzeb Pestki) przyjęta przez Paszowskiego działa tu niczym przerywnik wpływając na pełniejszy  odbiór wspomnieniowej narracji.

 

Jest rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty dziewiąty, pielgrzymka Papieża, Jana Pawła II do Polski. Są tym podekscytowani, rozmawiają nie tylko o muzyce, imprezach, lecz właśnie o tym wydarzeniu, które może zapoczątkować duchowe i społeczne przebudzenie po latach gierkowskiej socjalistycznej stabilizacji. Ale mimo to mają jeszcze czas i ochotę na „balangi”, zabawy, taniec i granie we własnym zespole PKN. Było ich sześciu: Pestka, Frank, Drozd, Draba, Kazek i Krzysztof.

Przeżywają pierwsze miłosne zawody, dobierają się w pary, ich związki ulegają przeobrażeniom; rozstania, zdrady, nieodwzajemnione miłości. To wszystko rozgrywa się na tle dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości politycznej tamtych lat. Strajki na wybrzeżu, przywództwo Wałęsy, powstanie „Solidarności” - to kamienie milowe początku lat osiemdziesiątych. W tej perspektywie beznadziejny miłosny związek narratora tej powieści Krzysztofa i Karoliny wydaje się być jedynie nic nie znaczącym epizodem. Liczy się bowiem Polska, jej przyszłość, ich przyszłość i losy ich własnych rodzin, które wkrótce założą. Ale na razie powszechna degrengolada, kartki na cukier, mięso, pustki w sklepach, „kartkowe” kolejki dezorganizują ich życie i życie ich rodziców. Szara breja socjalizmu odciska się na przeciętnym Kowalskim widocznym z daleka piętnem. Ratunek nadchodzi od strony radia; to czasy narodzin najbardziej kultowych polskich zespołów: Perfekt, Lady Pank, Maanam, Ogród wyobraźni, Sztywny Pal Azji, Róże Europy. Paszowski poprzetykał swoją powieść muzycznymi wspomnieniami i tekstami piosenek. Dla mojego pokolenia niezapomniana ścieżka muzycznego samorozwoju.

Krzysztof wrażliwy, inteligentny chłopak stara się w tym odnaleźć uciekając w nieodwzajemnioną miłość do poznanej w klubie Karoliny. Niby wszystko przemawia za tym, iż tylko razem mogą być szczęśliwi; wspólne tematy, zainteresowania. Ale Karolina wybiera Jarka, jego kolegę. Świat Krzysztofa, jego plany, pasje walą się jak domek z kart. Oglądamy to niejako z boku, jak widzowie w kinie, ale sugestywne opisy jego stanów psychicznych uzmysławiają nam ogrom cierpienia jakie przeżywa. Zamiast rezygnacji Krzysztof wybiera „walkę na przeczekanie”, a może Karolina, traktując go niczym najlepszego przyjaciela przekroczy ten magiczny próg przyjaźni i zakocha się w nim na zabój, tak jak on w niej?

Kolejne lata, strajki, stan wojenny, śmierć Grzegorza Przemyka, księdza Popiełuszki uświadamiają ich pokoleniu, że stanie z boku, to „powolna śmierć”. Paczka Krzysztofa postanawia działać, malowane polityczne graffiti, rozrzucanie ulotek, chodzenie na manifestacje stają się ich drugim obowiązkiem po nauce szkolnej. Kończą maturę, ale nie bez przygód. Jeden z kolegów nie dostaje do niej dopuszczony, innego biorą do wojska. Ich paczka powoli się „rozsypuje”, to samo dotyczy pierwszych miłości, tworzących się par. Nie jest łatwo mówić o dozgonnej miłości, zarazem zakochując się w partnerce swojego najbliższego przyjaciela. Ale oprócz miłosnego stanu wojennego dopada ich stan podwyższonego buntu wobec takich koleżeńskich zdrad. Okazuje się, że uczucia nie są nam dane raz na całe życie. Zmieniamy się, dojrzewamy, lgniemy do siebie, bo miłosna chemia jest bardziej skomplikowana niż laboratoryjne szkolne ćwiczenia.

Wyjazd Krzyśka i Karoliny, którzy w końcu są razem na studia do Warszawy, emigracja Draby do Ameryki, będąca traumatycznym rozstaniem z ukochaną Beatą stanowią kamienie milowe rozumienia przez nich takich terminów jak przyjaźń czy wierność ideałom. Powoli w ich studenckie życie wkrada się dorosłość i takie hasła jak obowiązek, odpowiedzialność za rodzinę, zaufanie, budowanie trwałego małżeńskiego związku. A tu ciągle jeszcze mimo, iż mija tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty piąty rok skrzeczy przaśna „komuna”: kolejki w sklepach, kolejki na przystankach autobusowych, niepunktualna komunikacja, brudne ulice.

Pomimo to znajdują czas na imprezy, chodzą na koncerty, żyją tak jak w Nożu w wodzie”, żeby żyć. Krzysztof nie mówiąc nic Karolinie angażuje się w NZS i działalność opozycyjną. Mimo pobicia przez SB „za ulotki”, przeżywa apogeum swojej miłości do Karoliny. Oboje przeszli własny osobny tor przeszkód, ale wyszli z tego obronną ręką, W końcu dojrzał do oświadczyn. Może pchnął go do tego zapowiedziany ślub Franka i Doroty. Oświadczyny przyjęte. Okazuje się, że czasami warto być ofiarą i cierpiętnikiem w jednym. Ale życie zwykle pisze nam inny scenariusz. Zaangażowanie Krzyśka w działalność podziemną Solidarności” nie uchodzi uwadze Karoliny. Nie umie poradzić sobie ze strachem, osamotniona, kiedy on wychodzi „do kolegów” oddala się od niego, On tego nie zauważa. Zwykłe przeoczenie, czy po prostu oboje inaczej wyobrażają sobie życie we dwoje; Ona pragnąca adoracji, zabawy, uciech mijającej powoli młodości, On ideowo patrzący w przyszłość, wiąże ją z upadkiem komuny i normalnym życiem, w które nie wierzy Karolina. Cała misternie budowana harmonia pryska, narzeczeństwo przemienia się jak woda w wino, w zdradę Karoliny z Pierre'm, korespondentem francuskiej prasy, który przyjechał na rok do Polski. Wcześniej, gdy Krzysztof przyprowadził go do ich mieszkania ostentacyjnie okazywała mu niechęć. Jak od niej blisko jest do zakochania i zdrady - pomyślał po latach. Przez te pięćdziesiąt przeżytych lat doświadczył obłędnego pragnienia, spełnionej miłości i głębokiej nienawiści, do jednej kobiety. To tak jakby w kinie w ciągu jednego seansu wyświetlano łzawy melodramat, miłosną historię połączoną z kryminalnym wątkiem. A przecież to wszystko razem wzięte trwało tak krótko, niespełna osiem lat. Osiem lat życia, które mogły zaważyć na jego całej egzystencji.
 
Przeczytałem powieść Przemysława Paszowskiego jak swoją własną pokoleniową historię Urodzony w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym siódmym, w stanie wojennym miałem niespełna dwadzieścia cztery lata, słuchałem tej samej muzyki, imprezowałem, doznałem miłosnego zawodu, kolportowałem gazetki i ulotki, sklejałem znaczki dla Solidarności Walczącej. Pisałem „wolnościową” poezję nadziei. I wiem, że co by się mnie działo, każdy z nas musi przejść swoją własną drogę, żadna książka nie spowoduje, iż popełniony mniej błędów, ale warto sięgnąć po „Pragnę, kocham, nienawidzę”, aby poznać smak, koloryt, temperaturę tamtych PRL-owskich czasów i przypomnieć sobie, że los przyznaje nam tyle samo mrocznych dni, ile jasnych, pełnych nadziei. I dlatego warto dla tej nadziei żyć. Tak po prostu żyć.

Recenzowana książka

  • Tytuł: Pragnę Kocham Nienawidzę
  • ISBN: 978-83-8095-117-4
  • EAN13: 9788380951174
  • Numer wydania: 1
  • Liczba stron: 338
  • Format: 126x195 cm
  • Okładka: Miękka
  • Autorzy:
    • Przemysław Paszkowski
    • Przemysław Paszowski
  • Tłumacze:
    • Gatunek: Powieść
    • Wydawca: Oficyna wydawnicza IMPULS
    • Miejsce wydania: Kraków

    Poinformuj Redakcję

    Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

    Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

    Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

    Zaloguj się


    Zarejestruj się

    Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

    Zarejestruj się

    Wyloguj się