Jan Binar gościł dwa lata temu na Miesiącu Spotkań Autorskich we wrocławskiej Mediatece. Czytał wówczas fragmenty swojej nagrodzonej czeską nagrodą literacką Magnesia Litera książkę „Siedem rozdziałów z życia Vaclava Netusila albo rowerem dookoła świata”. Nie przypuszczałem wówczas, że będę teraz ją recenzował. Owszem mówił o polskim tłumaczeniu, ale bardziej w kontekście odległych planów. A tutaj niespodzianka, jest polskie tłumaczenie Binara i to jakie. Znakomite językowo, gęste obrazowo, poetyckie w przekładzie Doroty Dobrew.
Bo jak można bez wpadania w sztampę i wtórność opisać zdradę przyjaciela, który okazał się donosicielem, a także nierealny socjalizm panujący w sowietyzowanej Czechosłowacji, gdy ta po upadku Praskiej Wiosny 1968 roku stała się najzagorzalszym sojusznikiem Związku Radzieckiego, jak tylko używając poetyckiego języka, przenośni i własnej lirycznej wyobraźni.
Binar ominął te wszystkie niebezpieczne meandry podobnych tej rozliczeiowych historii i pokusił się o prostą, a zarazem literacką wysmakowaną powieść, która zbudowana jest szkatułkowo. Mamy tu bowiem relację pierwszoosobową samego Binara, ale później czytamy dziennik sekretnej rowerowej podróży dookoła świata nie z tej ziemi pt. „Rowerem Dookoła Świata ze spuścizny Wieńczysława Pawia,”. Wkraczamy w synchroniczny świat wyobraźni, który jak się okazuje też nie jest wolny od przemocy.
Od pierwszych chwil swojego niechcianego wymuszonego życia Vaclav Netusil musiał walczyć ze wszystkim i ze wszystkimi, z nadopiekuńczą matką, jej znajomymi, kolegami, szkołą, a także z tą obmierzłą rzeczywistością socjalistycznej robotniczej ojczyzny, która ciągle w pocie czoła budowała swoją niewidoczną aczkolwiek świetlaną z nazwy przyszłość. W te podróżniczo-wyobraźniowe wątki Binar wplata swoją własną biografię, ciągle czując się w wolnej ojczyźnie sojuszu robotniczo-chłopskiego jak bohater Kafki i Orwella. Owszem państwo dawało swoim obywatelom pracę, mieszkania komunalne, wczasy, ale też w zamian gromadziło o nich informacje. Ta socjalistyczna nadopiekuńczość wynikała z wiary, iż ludzie w swojej naturze są dwulicowi, podstępni i pewnie, gdzieś tam w głębi duszy knują coś złego przeciwko socjalistycznej ojczyźnie równości i braterstwa. Aby informacje te spływały z różnych źródeł państwo wplątywało w swoją sieć coraz więcej bogu winnych osób. Ci ze strachu, obowiązku, dla pieniędzy i lepszego życia decydowali się donosić, pisać raporty o swoich sąsiadach, rodzinie, a nawet dzieciach.
Binar krok po kroku odsłania tą podwójną rzeczywistość, moralność, filozofię Kalego i towarzysza Stalina. Zakładał on, że ci właśnie podwójni sąsiedzi, amatorzy będą robić to ze strachu i wstydu do końca swoich dni lub systemu, a że system czuł się całkiem dobrze, więc w końcu Ivan Binar musiał emigrować do pobliskiej Austrii. Ale okazało się, że macki socjalistycznej bezpieki sięgają poza granice. Przykra prawda, iż nawet najbliżsi przyjaciele to szpicle nie jest może najbardziej oryginalnym odkryciem, ale przeplatana z dziennikiem fantastycznej podróży rowerowej życiowego pechowca Wieńczysława Pawia, alter ego Ivana Binara stanowi tu oryginalne dopełnienie. Ta ucieczka Binara w wyobraźnię nie należała do bezpiecznych, bo spotykał tam wiele ze swoich wizji
Książka Ivana Binara przesiąknięta jest poetyckim językiem, budowanie obrazów podobne jest do pociągnięć pędzlem. Ten liryczny blejtram wypełnia pisarz, którego książki były nominowane do ważnej czeskiej nagrody literackiej Magnesia Litera różnymi kolorami. W tej szarzyźnie i socjalistycznej utopii odnajduje też swoje beztroskie dzieciństwo, a uciekając od beznadziei rozwija swoją własną oryginalną wyobraźnię, to taki uboczny efekt zgoła harabalowskiego dzieciństwa i samoedukacji. Tamten chory socjalizm i skutki życia w nim były na tyle uniwersalne i nam wspólne, iż książkę Binara czyta się jak prawie tak jak prozę Marka Nowakowskiego, jakby to wszystko działo się tuż za ścianą...
Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.