Sto lat temu urodził się Tadeusz Gajcy
Jeden z najlepiej zapowiadających się polskich poetów pokolenia Kolumbów, Tadeusz Gajcy, urodził się 100 lat temu - 8 lutego 1922 roku. Przed śmiercią w Powstaniu Warszawskim zdążył opublikować zaledwie dwa tomiki wierszy, które jednak zapewniły mu miejsce w historii literatury.
Tadeusz Gajcy wywodził się z rodziny robotniczej, jego ojciec był ślusarzem na kolei, matka - położną. Przyszły poeta uczęszczał do Gimnazjum oo. Marianów, znanej na Bielanach szkoły średniej. Jego kolegą ze szkolnej ławy był Wojciech Jaruzelski. We wrześniu 1939 roku Gajcy usiłował zaciągnąć się do wojska, ale go nie przyjęto - był za młody. Jako junak Przysposobienia Wojskowego wyruszył na wschód, by walczyć, dotarł aż do Włodawy; do Warszawy wrócił już po kapitulacji miasta.
W czasie okupacji kontynuował naukę w ośrodku oo. Marianów, którzy w legalnej Miejskiej Szkole Drogowej prowadzili tajne liceum. Po zdaniu matury wiosną 1941 na kompletach, dostał się na polonistykę tajnego Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zetknął się ze Zdzisławem Stroińskim, poetą, studentem prawa. Stroiński wprowadził Gajcego do konspiracyjnej organizacji Konfederacja Narodu założonej z inicjatywy działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego Falanga. W 1942 roku na konkursie podziemnego miesięcznika „Sztuka i Naród”, redagowanego przez młodych polonistów Wacława Bojarskiego i Andrzeja Trzebińskiego, Gajcy zdobył III nagrodę za wiersz „Wczorajszemu”. Od tego momentu razem ze Zdzisławem Stroińskim wszedł w skład grupy literackiej „Sztuka i Naród”, związanej z czasopismem podziemnym pod tym samym tytułem.
„Sztuka i Naród”, wydawana w Warszawie od kwietnia 1942 do lipca 1944 roku, była, jak pisze autor biografii Gajcego („Gajcy. W pierścieniu śmierci”) Stanisław Bereś, pismem „ultraprawicowej Konfederacji Narodu, spadkobierczyni przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego Falangi”. Jej radykalna narodowość stanowiła problem nawet dla AK, która afiliowała ten ruch dopiero w 1943 roku. Gajcy, jako wyraziciel programu „Sztuki i Narodu”, polemizował z literackimi poprzednikami, zarzucając poetom Skamandra bezideowość i koniunkturalizm, Awangardzie Krakowskiej - „ekwilibrystykę intelektualną”, głosił potrzebę pisania poezji narodowej, zagrzewającej do boju. Niektóre jego wypowiedzi tchnęły rozpowszechnioną w środowisku Konfederacji Narodu niechęcią do Żydów. W artykule programowym „Już nie potrzebujemy” Gajcy określa poezje Tuwima, Słonimskiego i Leśmiana, jako „twórczość psychicznie obcą tej ziemi i duszy człowieka z tej ziemi”. Gajcy był jednak bardziej poetą niż politykiem, co łagodziło wymowę jego artykułów.
Jego debiutancki tomik - „Widma” - ukazał się w podziemnym wydawnictwie Biblioteka SiN-u w maju 1943 roku. Jesienią tego samego roku poeta zrezygnował z pracy (był magazynierem w firmie konfekcyjnej) i poświęcił się pisaniu, zaniedbując nawet studia. W październiku ukończył poemat „Misterium niedzielne”, w maju 1944 roku ukazał się drugi z kolei tom wierszy Gajcego „Grom powszedni”. Nakład wynosił 500 egzemplarzy. Gajcy pisywał prócz wierszy opowiadania, piosenki partyzanckie.
Czesław Miłosz podczas okupacji przyjaźnił się ze środowiskiem „Sztuki i Narodu”, choć nie był zwolennikiem ich orientacji politycznej. „Gajcy? Wybuchowy, pełen radości życia, chciwy życia. Z tego powodu jego śmierć była tak dla mnie bolesna. I ze względu na obietnicę dużego talentu. Wtedy sądziłem nawet, że Gajcy ma większe możliwości niż Baczyński. Oczywiście trudno tu snuć przewidywania, kiedy ktoś umiera w tak młodym wieku” - wspominał po latach. Także Herbert, choć cenił wiersze Baczyńskiego, wolał poezję Gajcego. „Pisze językiem męskim, zdecydowanym, zaborczym, ale bezsilnym wobec potężnej zgrozy. Słowa jakby na krawędzi przepaści. Strofa równo odmierzona, kamienna”.
25 maja 1943 roku Gajcy razem z Bojarskim i Stroińskim postanowili złożyć kwiaty przed pomnikiem Kopernika w 400. rocznicę zgonu wielkiego uczonego. Akcja skończyła się tragicznie - niespodziewanie zza cokołu pomnika wynurzył się granatowy policjant i zaczął się szamotać z Bojarskim, który trzymał wieniec. Gajcy, stojący pod arkadami Pałacu Staszica, strzelił do policjanta, ale nie trafił. Odgłos strzału ściągnął kolejnych Niemców, Bojarski został postrzelony i mimo operacji zmarł 5 czerwca. Gajcy przeżył to bardzo ciężko. Czuł się winny śmierci przyjaciela - to on w decydującym momencie stracił zimną krew i sięgnął po broń. Poza tym jako jedyny z uczestników zdarzenia wyszedł z niego cało, Stroiński został złapany podczas ucieczki spod pomnika Kopernika i trafił na Pawiak.
Po śmierci Bojarskiego to Gajcy został redaktorem naczelnym „Sztuki i Narodu”, o którym Miłosz sarkastycznie pisał, że jego kolejne numery „zaczynały się niemal z reguły od nekrologu poprzedniego redaktora”. Rzeczywiście - wydawało się, że nad pismem krąży jakieś mroczne fatum - pierwszy redaktor, Onufry Kopczyński zginął w Majdanku, Bojarski - od kul żandarma, Trzebiński - w ulicznej egzekucji. Trzej ostatni redaktorzy pisma - Gajcy, Stroiński i Wojciech Mencel - zginęli w powstaniu warszawskim.
Od l sierpnia 1944 roku Gajcy pod pseudonimem „Topór” walczył w powstaniu warszawskim na Starym Mieście w drużynie szturmowo-wypadowej „Chmury” (pseudonim Zdzisława Stroińskiego). Ostatni zachowany wiersz Gajcego odnosi się do wybuchu zdobytego przez powstańców warszawskich niemieckiego transportera min, do którego doszło 13 sierpnia 1944 r. przy ulicy Jana Kilińskiego na warszawskim Starym Mieście. Zginęło ponad 300 osób, a świadkowie wspominali, iż szczątki rozerwanych na strzępy ofiar zwisały z rynien, gzymsów i rozbitych okien.
„Święty kucharz od Hipciego” to gorzka, ironiczna wizja powstania: „W niebie uczta: polskie flaczki/ wprost z rynsztoków Kilińskiego!/Salcesonów pełna misa,/Świeże, chrupkie/Pachną trupkiem:/To z Przedmurza!/Do godów, święci, do godów,/Przegryźcie Chrystusem Narodów!”
W książce „Dzieci oskarżają” zachowały się wspomnienia 10-latka: „Podczas powstania w tym schronie wojskowym powstańcy polscy okazali nam dużo serca. (...) Jeden wojskowy, bardzo miły, śpiewał różne piosenki i dodawał nam otuchy. Codziennie wieczorem wychodził na walki uliczne bez broni. Gdy tatuś zapytał, dlaczego tak robi, odpowiedział, że nie ma dla wszystkich broni, a jednak walczyć trzeba. Gdy pada towarzysz, to broń zostaje dla żyjącego. Na drugi dzień przyszedł łącznik, dwunastoletni chłopczyk, który szedł pod największym ostrzałem, i powiedział nam, że Topór, to jest ten, który wyszedł bez broni, został zabity. Rzucał granaty na Niemców z jednego domu i Niemcy wysadzili ten dom w powietrze”.
Poeta zginął 16 sierpnia razem ze Stroińskim w wysadzonej przez Niemców placówce przy ul. Przejazd 1/3. Ciało Gajcego zostało ekshumowane przez rodzinę wiosną roku 1946 i spoczęło na wojskowych Powązkach.
źródło: PAP, Agata Szwedowicz
Udostępnianie informacji PAP - klauzula informacyjna
Wkleołem do tekstu mój ulubuiony jego wiersz
Miłość bez jutra
Mój sen śmiertelny ciałem spełniasz
i słowem płochym w śnie poczętym;
puszysta włosów twoich perła
jak płomień krągły w pościel spływa,
gdzie dłoń pierzasta jak z igliwia
rozdziela cienie ciał od lęku.
Mówimy szeptem krwi łagodnej
słuchając w sobie: niech w nas płynie,
niech niesie - światło jak w roślinie
prześwietli serc planety małe
i obudzimy się słuchając
szelestu chmur i grania wody.
Bo tyle tylko jest w nas ciepła,
co dłoń zdziwiona objąć zdoła,
i trwogi tyle, co zakrzepła
wyryje w twarzy łza jak z ognia
i głosu w nas, co wydać może
w kielichu warg języka ostrze.
Niech płynie w nas - mówimy jeszcze