Wielki powrót - "Sztylet ślubny" już w sprzedaży!
Niniejszym donosimy, iż Mila Kotowienko powraca! Miłośnicy magii i humoru zza naszej wschodniej granicy mogą zacierać ręce, oto bowiem do księgarń trafiła długo wyczekiwana kontynuacja Sztyletu rodowego, o wiele mówiącym tytule Sztylet ślubny! Ci, którzy spodziewają się kolejnej doskonałej powieści fantasy, okraszonej mnóstwem smakowitego humoru, z pewnością nie będą rozczarowani.
Sztylet ślubny to długo wyczekiwana przez czytelników kontynuacja pierwszej części trylogii Aleksandry Rudej, Sztyletu rodowego.
Królewskim posłańcom udało się uniknąć śmierci, więc cała drużyna zmierza do spokojnego miejsca, w którym mogłaby zająć się lizaniem ran. Wkrótce okazuje się jednak, że na spokój nie mają co liczyć. Kapitan wciąż poszukuje zaginionej narzeczonej, uzdrowiciel ma pełne ręce roboty, a zakochany troll jest... no cóż, zakochany. Mila jednak opiera się względom Dranisza i liczy, że nie będzie musiała przy okazji zdradzić swojej największej tajemnicy.
Tylko jak utrzymać w sekrecie prawdę o sobie, skoro kolejne tarapaty wymagają od dziewczyny sięgnięcia po moc sztyletu? Na dodatek wokół jak na złość pojawia się coraz więcej niechcianych adoratorów.
Nowe tajemnice, nowi wrogowie, dużo magii i humoru – powieść Aleksandry Rudej to humorystyczne fantasy najwyższej próby.
SZTYLET ŚLUBNY
Fragment:
Furgon, skrzypiąc pękniętą osią, jechał powoli drogą. Koleiny zarosły świeżą, zieloną trawą i nie było na nich ani jednego śladu kół wozu czy końskich kopyt. Wszędzie dokoła dziewicza przyroda radowała się wiosną, głośno szczebiotały ptaki, całymi stadami zrywające się z gałęzi do lotu.
Nie miałam bladego pojęcia, dokąd jedziemy, tak samo, jak cała reszta naszej drużyny królewskich głosów. Zdaje się, że zabłądziliśmy jeszcze wtedy, gdy nas otruto w mieście, którego burmistrz nie miał ochoty odkrywać przed nami sekretów swoich ksiąg rachunkowych. Nocna, rozpaczliwa ucieczka przed śmiercią w postaci wielkiego stada wilkołaków tylko wszystko pogorszyła.
Wracać też nie mogliśmy, gdyż nad trupami wilkołaków już krążyły worony – ogromne, drapieżne ptaszyska wielkości krowy – należało więc zabierać się jak najdalej, żebyśmy nie zostali ich przekąską.
- Jedziemy naprzód – zdecydował Dranisz po dłuższej chwili studiowania mapy. – A potem się zobaczy, co dalej. Skoro jest droga, to musi nas gdzieś zaprowadzić.
- Ludzka maniera rysowania map pogrąża mnie w jeszcze głębszej depresji – oznajmił Daezael, wzgardliwie tykając palcem jednolitą, zieloną plamę wstydliwie ozdobioną dwiema krzywymi choineczkami. – Jesteśmy gdzieś tutaj, tak? Wszystko jasne! A najważniejsze: jak szczegółowo narysowane!
- Nie wiem, gdzie Jarek skręcił z głównej drogi, kiedy źle się poczuł! – burknął troll. Dwie doby temu burmistrz głównego miasta dominium nie wymyślił nic lepszego, jak tylko dosypać nam trucizny do jedzenia. Wykaraskaliśmy się z opałów jedynie dzięki elfickim medykamentom i sile magii rodu. – I nie wiem, kędy prowadziłeś furgon nocą. Więc skąd mogę wiedzieć, gdzie jesteśmy, skoro tutaj zaznaczona jest tylko główna droga i rzeka na granicy królestwa?!
- A dlaczego nie wzięliście szczegółowej mapy dominium od jego Władcy, Bicza?
U starego, lecz szalenie ambitnego arystokraty gościliśmy niedawno, a Jaromir przyjaźnił się z Tomigostem Biczem, więc w jego zamku mogliśmy otrzymać wszystko, czego tylko zapragnęliśmy.
- Skąd mam wiedzieć?! – ryknął Dranisz, ciskając mapę w głąb furgonu.
Jaromir Wilk po nocnym starciu z wilkołakami pogrążył się w głębokim śnie. Był wyczerpany magicznie, więc dowództwo przejął troll, jako najwyższy stopniem i posiadający doświadczenie bojowe. Pomimo tego, że na wiedzy i doświadczeniu mu nie zbywało, Dranisz nie miał ochoty wydawać rozkazów (w dodatku takiemu obszarpanemu wojsku). Martwił się o przyjaciela i złośliwe przytyki elfa drażniły go bardziej niż zwykle.
- Nie kłóćcie się – poprosiłam. – Wszyscy razem znaleźliśmy się w tej sytuacji i razem będziemy się z niej wyplątywać. Kłótnie tylko wszystko pogorszą.
- Nienawidzę, kiedy jesteś taka – powiedział Daezael. – Zwróćcie mi tę poprzednią Milę! Kiedy jesteś taka spokojna i mówisz oklepane frazesy, mam ochotę cię udusić. Cięciwą od mojego połamanego łuku.
Łuk elfa rzeczywiście ucierpiał podczas starcia z wilkołakami, jednak mnie się wydawało, że najbardziej zaszkodził mu mój upadek w kolczaste krzewy – biedny oręż złagodził obrażenia, ale sam nie przetrwał. Oczywiście rozsądnie to przemilczałam.
- Byłoby ci lżej, gdybym miotała się histerycznie i krzyczała: Aaaaa, zginiemy, zginiemy!? – spytałam, pocierając zadrapania.
Wcześniej jedynie Czestomir Dąb, mój przyjaciel z dzieciństwa, potrafił tak szybko doprowadzić mnie do białej gorączki, jednak teraz zdobył godnego rywala w postaci elfa z depresją. Mimo wszystko szanowałam ich obu jednakowo mocno.
Zamiast odpowiedzieć, Daezael objął głowę rękami i przycisnął twarz do kolan. Pod naciągniętą tkaniną jego koszuli wystąpiły kręgi i żebra. Uzdrowiciel wyglądał na bezbronnego i kruchego, jak nigdy.
Teraz wszyscy moi towarzysze nielekkiej służby w imię królewskich podatków drzemali wewnątrz furgonu, a ja siedziałam na koźle i uważnie wpatrywałam się w drogę, starannie omijając wyboje i jamy. Pojazd napędzała magia, a w obecnej chwili ja byłam jedyną osobą, która mogła go ruszyć z miejsca. Percival uprzedził, że w razie czego furgon nie wytrzyma kolejnej katastrofy, a my zostaniemy na obcym terytorium bez środka transportu i dachu nad głową.
- Posuń się – mruknął ochryple uzdrowiciel za moimi plecami.
Tytuł: Sztylet ślubny
Autor: Aleksandra Ruda
Seria: Trylogia Sztylet rodowy tom 2
Format: 143x205
Objętość: 448 stron
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Ewa Białołęcka
ISBN: 978-83-65830-54-8
Cena: 43,90 zł
Premiera: 28.03.2018