Wirtualne Muzeum Pana Tadeusza  »  „Dochodząc do Różewicza”.

Wirtualne Muzeum Pana Tadeusza » „Dochodząc do Różewicza”.

Wirtualne Muzeum Pana Tadeusza: „Dochodząc do Różewicza”.

Udostępnij

Tadeusz Różewicz skrywał swój wizerunek, a wobec fotografów był nieufny. Pozwalał się fotografować tylko kilku przyjaciołom. Jednym z nich był Janusz Stankiewicz, który przez blisko dwadzieścia lat dokumentował wspólne rozmowy i realizacje poety z Eugeniuszem Getem-Stankiewiczem, artystyczne dialogi Różewicza z malarstwem oraz jego obecność w domowym ogrodzie. Fotografie Janusza Stankiewicza stanowią jeden z niewielu, a przez to niezwykle cenny, półprywatny i nieoczywisty portret poety.
„Dochodząc do Różewicza”. Z Januszem Stankiewiczem rozmawia Mateusz Palka

Janusz Stankiewicz – aktor i ostatni szef Teatru Mimu „Gest” we Wrocławiu, nauczyciel wiedzy o książce, miłośnik kaligrafii, brat i współpracownik Eugeniusza Geta-Stankiewicza, fotografował Tadeusza Różewicza przez prawie dwadzieścia lat. Najpierw w pracowni Geta, dokumentując rozmowy i wspólne artystyczne realizacje obu artystów, później przed tablicą epitafium Melchiora Brichsela w ramach cyklu Epitafium i wiatr…, następnie wielokrotnie w ogrodzie poety na Biskupinie, a także realizując zaaranżowany przez poetę portret, w którym przyjął pozę melancholijnego starca z obrazu van Gogha.

Tadeusz Różewicz skrywał swój wizerunek, jest pan jedną z niewielu osób, którym pozwolił się fotografować, i których fotografii był ciekaw.

Wcześniej przez lata czytałem utwory Różewicza, a moje zdjęcia powstawały zazwyczaj przy okazji naszych późniejszych rozmów i spacerów. Poznaliśmy się w pracowni Geta, w której stale bywałem. Traktował moje fotografie jako notatnik, dokumentowałem ich artystyczne zabawy, wspólną pracę. Na kolejne spotkanie przynosiłem odbitki. Jedno z późniejszych zdjęć wykorzystał na okładkę książki.

Czy każda pana fotografia wynika z bliskości odczuwanej wobec drugiego człowieka?

Tak było w przypadku Różewicza, podobnie także z moim bratem – Eugeniuszem Getem-Stankiewiczem. W 1957 roku, gdy miałem 13 lat, poprosił: – zrób mi zdjęcie. Postanowiłem, że będę go cały czas fotografował, potraktowałem to jako stojące przede mną dokumentacyjne, trochę archiwizacyjne zadanie. Za to moi rodzice nigdy nie mieli czasu na to, żebym zrobił im zdjęcie. Mówili, że źle wyglądają, że trzeba się dobrze ubrać i przygotować. Rzeczywiście, do fotografowania byliśmy przebierani, bo na co dzień chodziliśmy rozebrani, boso.

Różewicz od początku był przekonany?

Nie do końca. Pierwsze zdjęcie zrobiłem mu w lipcu 1993 roku w pracowni Geta, do której przyszedłem drukować grafiki. Chciałem zrobić zapis sytuacji, która w takim kształcie już by się nie powtórzyła. Różewicz popatrzył na mnie i rzucił – co pan mnie fotografuje? Zaskoczył mnie, zrobiło mi się trochę głupio. Później jednak Get przekazał mi od niego pozdrowienia – zrozumiałem, że się na szczęście na mnie nie obraził.

Co więcej, zgodził się na portret na tle epitafium Melchiora Brichsela przy kościele pw. św. Elżbiety.

Zdjęcia z tego cyklu prezentowałem później na wystawie i w albumie Epitafium i wiatr… Zdawałem sobie sprawę, że mogę zrobić jedną, góra dwie fotografie, później zacznie się niecierpliwić. Kiedy stanął przed tablicą i zdjął czapkę, zapytał, czy lepiej będzie bez okularów. Towarzyszyły mi silne emocje, w głowie miałem pustkę – nie byłem nawet pewien, czy założyłem film.

To wtedy po raz pierwszy Różewicz zapozował i stanął przed obiektywem bez ruchu?

Ruch był w twórczości Różewicza istotny, podobnie dla mnie – uważałem, że jest to podstawa w pantomimie. Kiedy prowadziłem zajęcia z plastyki ruchu, zastanawialiśmy się, jak pokazać lot Ikara. Zdecydowaliśmy, że aktor będzie poruszał łopatkami, jakby dopiero wzbijał się do lotu. To też był przedmiot moich rozmów z Różewiczem. Zdjęcie jest zatrzymaniem, zamrożeniem chwilowej sytuacji. Poezja również jest znieruchomieniem, zapisem. I przez prawie 30 lat pracy w teatrze nie zdałem sobie sprawy, że tu również chodzi o wyćwiczenie doskonałości fizycznej, której zwieńczeniem powinno być unieruchomienie.

Kiedy Stefan Arczyński ustawił się do zdjęcia, zapytał mnie, czy portretowani przeze mnie ludzie nie boją się mieć w tle za plecami tablicy epitafijnej. Dotarło do mnie wtedy, jak symboliczny wymiar ma ta sytuacja.

.Tadeusz Różewicz, z cyklu „Epitafium i wiatr...”, fot. Janusz Stankiewicz

Tadeusz Różewicz, z cyklu „Epitafium i wiatr...”, fot. Janusz Stankiewicz
 
 
 
Jak fotografuje się poetę?

 

Dla mnie zdjęcie czy autograf było jak dotknięcie autora. Kiedy w 1993 roku przyszedłem zobaczyć Różewicza po raz pierwszy, przyniosłem kilka jego tomików wierszy, chciałem by mi je podpisał. Otrzymanie autografu jest dla mnie potwierdzeniem wspólnego spotkania.

 
Po przeprowadzce do domu na Biskupinie zaczął pan fotografować Różewicza w jego ogrodzie.

 

Interesował mnie kontekst jego obecności w ogrodzie, nie portrety. Ogród zawsze kojarzył mi się z pracą, z młodością. To w ogrodzie udało mi się kiedyś w końcu sfotografować moją mamę. Na odwrocie odbitek zapisywałem tematy naszych rozmów z Różewiczem. Piliśmy kawę, nalewkę, jego żona Wiesława była zawsze z boku. Chciał żeby z tych zdjęć powstał album.Drzewa pełniły podobną rolę, jak tablica w cyklu Epitafium i wiatr… Fotografowałem Różewicza przy tym samym drzewie w różnym czasie i kontekście. W końcu, kiedy już odszedł, robiłem zdjęcia samego drzewa.
 
Ogród stanowił dla Różewicza enklawę?

 

Cały czas myślał o drzewach. Wskazywał na jedno i mówił mi, że są z nim w tym ogrodzie najstarsi. Kiedy poprosiłem, żeby stanął przy drzewie do zdjęcia, skrył się za gałęziami i liśćmi. Otulał się nim, podobnie jak na zdjęciu z dzieciństwa z matką, przy kwitnącej jabłoni. 
 
 
 
 
za: https://muzeumpanatadeusza.ossolineum.pl

Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się