fot. Bukowy Las

fot. Bukowy Las

Zawisza Czarny, jedna postać, dwie znakomite powieści historyczne

Udostępnij

Schyłek XIV wieku to najważniejszy moment w dziejach Polski. To za życia Zawiszy Czarnego polscy „politycy”, możnowładcy określani mianem „panów krakowskich”, podejmowali decyzje, które sprawiły, że Polska stała się europejskim mocarstwem do morza do morza

Zawisza Czarny to nasz największy bohater z czasów średniowiecza. Zręczny dyplomata, biegły w wojennym rzemiośle rycerz, zapobiegliwy gospodarz, który służąc królom polskiemu i węgierskiemu, dorobił się sporego majątku. Nie był też człowiekiem bez skazy: w młodości groziła mu ekskomunika za występki przeciwko biskupowi; pił piwo, nie spłacał długów w terminie, procesował się o pieniądze, nie respektował wyroków sądów, stawał z orężem przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. A jednak z jakichś powodów stał się już dla współczesnych symbolem wszelkich cnót, bohaterem narodowym.

Zawisza Czarny. Aragonia

Przygoda, intryga i historia w malowniczej scenerii zamku Castillo de Loarre.

Dobiega końca najbardziej burzliwe stulecie w dziejach Europy Zachodniej; zarazy i wojny doprowadziły do wyludnienia oraz gospodarczych kryzysów. Kościół jest osłabiony schizmą, majątek przenosi się do miast, w których rodzi się kapitalizm. Wysoka szlachta nie jest już w stanie zarobić na swoje zamki orężem i wojnami. Pola bitew zdominowali najemnicy: są „łatwiejsi w użyciu” i tańsi.

Korona Aragonii, jedno z najbardziej rozwiniętych handlowo królestw ówczesnego świata,to miejsce stykania się wielu kultur. W takiej scenerii pojawia się Zawisza Czarny. Występuje jako obserwator tego, co dzieje się w Starej Europie. Tymczasem na Wschodzie rodzi się nowa potęga: Polska.

Kup książkę!

 

Zawisza Czarny. Droga do króla

Intryga polityczna i polsko-krzyżacka wojna wywiadów, sięgająca daleko poza granice obu państw.

Druga połowa XIV wieku. Polska znajduje się w żelaznym uścisku wrogich sąsiadów. Unia z Litwą otwiera przed Polakami nieograniczone możliwości ekspansji i rozwoju: militarnego, gospodarczego i kulturowego. Ten nagły awans Polski wywołuje dyplomatyczno-propagandową akcję Zakonu Krzyżackiego.

Do Gdańska, prosto z Aragonii, udaje się Zawisza Czarny,
by spotkać się z jednym z kupców pruskich. Przybywa za późno. Kupiec nie żyje. Tak rozpoczyna się kolejna odsłona polsko-krzyżackiej wojny wywiadów, w której stawką jest bezpieczeństwo króla Władysława Jagiełły i przetrwanie unii Polski z Litwą.

Kup książkę!

 

Szymon Jędrusiak. Dopadła go historia.

Pochodzi ze Śląska. Będąc synem muzyka wiele podróżował. Swoją najdłuższą podróż odbył do Meksyku. Spędził tam, w Veracruz, dwa lata. Jako czternastolatek, nie znając języka hiszpańskiego, trafił w Meksyku do szkoły średniej. Przeżył szok kulturowy. Uczył się języka ze słuchu, obserwował ludzi i domyślał znaczenia słów. Magia tej edukacji zaszczepiła w nim miłość do wszystkiego, co hiszpańskie do tego stopnia, że po powrocie zdecydował się studiować iberystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Myślał o powrocie do Meksyku jako dyplomata.

Szymon Jędrusiak pisał od zawsze. Jeszcze w trakcie studiów zajął się tłumaczeniami książek z
języka hiszpańskiego. Obszerna, ponad 600-stronicowa Historii Hiszpanii w jego tłumaczeniu jest do dzisiaj jedną z podstawowych lektur na studiach iberystycznych. Przetłumaczył jeszcze Proste historie filozofa Fernando Savatera oraz Kościół i nauka, dzieło hiszpańskiego jezuity José Maríi Riazy Moralesa. Młodzieńcze lata spędzone w Veracruz skłoniły go do przyjęcia propozycji pracy nad książką Meksyk od kuchni. Od Azteków do Adelity autorstwa Meksykanki Susany Osorio – Mrożek (żony Sławomira Mrożka).

Drugą obok lingwistyki pasją przyszłego autora powieści o Zawiszy Czarnym jest historia, zwłaszcza ta dawniejsza, średniowieczna.

Szymon Jędrusiak przez wiele lat działał na rynku wydawniczym, wprowadzając na polski rynek największe dzieła literatury światowej. Obecnie prowadzi nieduże wydawnictwo zajmujące się publikują książek edukacyjnych.

Jako pisarz rozpoczął przygodę z beletrystyką od wysokiej poprzeczki. Zabrał się za losy największego polskiego bohatera czasów średniowiecza. Barwną i mało znaną historię Zawiszy Czarnego poznajemy na tle historii całego kontynentu.

W swoich powieściach Szymon Jędrusiak zabiera nas w niesamowitą podróż w czasie po Aragonii, fascynującym zamku Loarre (znanym z filmu „Królestwo niebieskie” Ridleya Scotta), średniowiecznym Gdańsku, miejscu ścierania się siatek agentów ówczesnego wywiadu, oraz Krakowie, który w tamtym czasie dyktował obuwniczą modę całej Europie.
Schyłek XIV wieku to najważniejszy moment w dziejach Polski. To za życia Zawiszy Czarnego polscy „politycy”, możnowładcy określani mianem „panów krakowskich”, podejmowali decyzje, które sprawiły, że Polska stała się europejskim mocarstwem do morza do morza, gospodarczą i militarną potęgą, przed którą drżała cała Europa. Dziś śnimy o potędze, a wtedy działo się to naprawdę.

Szymon Jędrusiak mieszka w Krakowie, jest żonaty, ma dwóch synów.

Z autorem będzie można się spotkać na Warszawskich Targach Książki na stoisku FK Olesiejuk.

 

Fragment powieści "Zawisza Czarny. Aragornia.":

"Saragossa
27 dzień miesiąca Elul roku 5146
wedle miary chrześcijan 1 września roku Pańskiego 1386

Szykowałem się do szkoły. Nie spodziewałem się niczego szczególnego po tym dniu. Na koszulę — odkąd pamiętam była na mnie za duża — wciągnąłem tunikę w kolorze wełny, zamiast pasa zacisnąłem zwykły rzemień, a na stopy wsunąłem sandały na cienkim korku, które nie przydawały mi ani powagi, ani wzrostu.

Szkoła znajdowała się w starej dzielnicy żydowskiej, a nasz dom w nowej, przeszedłem więc dzielący obie części trakt el Coso i minąwszy główną bramę, la Ferrizę, znalazłem się w pradawnej części żydowskiej aljamy, zamkniętej murami z rozkazu króla dawno temu, tak dawno, że nie żył już nikt w Saragossie, kto pamiętałby czasy otwartego miasta. Panowały tu ciasnota i zaduch; ulice układały się w nieładzie, placyki mające dawać wytchnienie w tym budowlanym natłoku były zbyt małe, domy wpychały się jeden w drugi, każdy łokieć ziemi czy wystający kamień z niestarannie ułożonego ogrodzenia był tu wystarczającym pretekstem do sąsiedzkich kłótni.

Doszedłem do Castillo, czyli wznoszącego się nieopodal głównej bramy zamku — żydowskiego schronienia podczas zamieszek, a więzienia, rzeźni i synagogi w czasach spokojnych. Skręciłem w lewo w calle de la Carnicería, czyli ulicę Rzeźniczą (wychodziła wprost na zamkową rzeźnię), by przeciskając się między przechodniami i ceglanymi fasadami niewielkich domów wejść w ulicę de la Argentería, czyli Jubilerską, zwaną tak, bo upodobali ją sobie wytwórcy srebrnych precjozów. Tędy dochodziło się do niewielkiego placu z główną synagogą miasta, targiem mięsnym i szkołą talmudyczną, w której uczyłem się już od sześciu lat.

Calle de la Argentería była najwęższą ulicą żydowskiej dzielnicy. Starsi chłopcy, gdy wyciągnęli ramiona, mogli przejść ją całą, dotykając czubkami palców przeciwległych fasad domów. Dzieciom się to nie udawało, tak więc wszyscy co jakiś czas poddawaliśmy się tu próbie dorosłości. Z mojej grupy tylko trzej chłopcy ją zaliczyli: Jacob, Abram i Izaak. Nic dziwnego, byli najstarsi. Wszyscy trzej mnie prześladowali. To przez nich lata szkoły wspominam z goryczą.

Jacob i Abram to bliźniacy zrodzeni z handlarki mięsem i saragoskiego wytwórcy łapci. W szkole często się z nich śmiano, bo wokół ich domu, położonego niedaleko szkoły, cuchnęło bydlęcymi skórami, które łapciarz suszył przy domu. Gdy smród przybierał na sile, dzieci w szkole na widok Jacoba i Abrama ostentacyjnie zatykały nosy. A ci brali wówczas odwet na mnie, bo miałem niepewne pochodzenie i nie umiałem się bronić.

Izaak z kolei uchodził za najsilniejszego w całej szkole; wyrósł na olbrzyma, bo jadał dużo i dobrze — jego ojciec handlował mięsem i pełnił funkcję oficjalnego rzezaka saragoskiej gminy.

Wszyscy trzej pochodzili z niższych warstw żydowskiej społeczności i trzymali ze sobą. Ja natomiast od śmierci matki mieszkałem w domu wuja, Salomona Abnarrabíego, jednego z najzamożniejszych i najbardziej wpływowych Żydów Saragossy.

Gdy mijałem kilka ustawionych koło siebie nędznych straganów, z bocznej uliczki prowadzącej do domu łapciarza uderzył mnie wyjątkowo napastliwy smród wyprawianych skór. W szkole wszyscy, którzy szli z tego samego kierunku, gdy tylko zobaczyli Jacoba i Abrama, chwytali się za nosy. Rozpadało się. Jeden z chłopców poślizgnął się na mokrym progu i wolał poobijać kości niż odjąć rękę od twarzy. Roześmiałem się na ten widok i również zatkałem nos. Abram to zobaczył, natychmiast podszedł i uderzył mnie łokciem w brzuch.

— Dziś umrzesz ze śmiechu, brudasie!

Pod koniec lekcji znów zaczęło padać. Po szkole zamiast wymierzyć mi zwykłe kuksańce, czego się spodziewałem, trzej oprawcy wzięli mnie pod ramiona i zawlekli do małej szopy, gdzie w deszczową pogodę ojciec Jacoba i Abrama chował świeże skóry przeznaczone do suszenia. Tam cisnęli mnie na ziemię."


Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się