Zerowy Vat na książki, gazety i czasopisma: dlal części wydawców to kwestia pozostania na rynku
– Obniżenie do zera stawki VAT na książki, gazety i czasopisma może być szansą na zwiększenie czytelnictwa i dostępności niektórych wydawnictw. Ale to przede wszystkim szansa na poprawę sytuacji finansowej wydawców i ich utrzymanie na rynku – podkreśla Marek Frąckowiak, prezes Izby Wydawców Prasy.
Unia Europejska już w kwietniu tego roku uchwaliła przepisy, które dają rządowi taką możliwość. Jej wprowadzenie oznaczałoby dla budżetu państwa koszt ok. 200 mln zł, ale – jak wskazuje IWP – finansowe konsekwencje braku wsparcia dla tej branży mogą się okazać dużo wyższe.
– Izba Wydawców Prasy wspólnie z Polską Izbą Książki od wielu lat zabiegała o obniżenie stawki VAT na książki i prasę. Przed kilku laty udało się osiągnąć wyrównanie podstawowej stawki VAT na prasę do 8 proc., a kiedyś to było 23 proc., a na książki do 5 proc. Naszym zdaniem ten podatek powinien być zerowy – mówi agencji Newseria Biznes Marek Frąckowiak.
Stawka podatku VAT na gazety i czasopisma (w wydaniu drukowanym i cyfrowym) wynosi obecnie 8 proc., a w przypadku czasopism lokalnych i regionalnych jest to 5 proc., czyli tyle samo, ile wynosi VAT na książki. W 2020 roku, w związku z pandemią COVID-19, Izba Wydawców Prasy wystąpiła jednak do rządu o obniżenie tej stawki do zera, uzasadniając to trudną, pandemiczną sytuacją, która odbiła się na całej branży.
– Rząd wystąpił do Komisji Europejskiej o czasową możliwość zastosowania zerowej stawki VAT na książki, gazety i czasopisma. Wtedy to się nie udało, KE odpowiedziała, że takie zmiany będą wprowadzone systemowo, w nowelizacji unijnej dyrektywy VAT-owskiej. Udało się to osiągnąć przed kilkoma miesiącami, nawet szybciej, niż się spodziewaliśmy. Unijna dyrektywa o VAT została znowelizowana w kwietniu br. i teraz daje ona krajowemu ustawodawcy możliwość wprowadzenia zerowej stawki na pewne grupy towarów i usług, w tym książki i prasę. Liczymy na to, że skoro polski rząd ma już taką możliwość, to szybko to zrobi – tłumaczy prezes Izby Wydawców Prasy.
Na początku kwietnia br. Rada UE przyjęła Dyrektywę 2022/542 (zmieniającą dyrektywy 2006/112/WE i 2020/285/UE), która wprowadza istotne zmiany w obszarze stawek VAT. Dzięki niej kraje członkowskie UE będą mieć większą elastyczność i swobodę w zakresie stosowania stawek obniżonych. Będą też uprawnione do stosowania stawki niższej niż 5 proc. oraz 0 proc. (zwolnienie z prawem do odliczenia) w odniesieniu do towarów i usług uznawanych za zaspokajające podstawowe potrzeby, czyli związane m.in. z dostawą środków spożywczych, wody, produktów leczniczych, farmaceutycznych i higienicznych, z transportem osób i niektórymi przedmiotami kultury, takimi jak właśnie książki, gazety i czasopisma.
Polska ma czas do 2024 roku
Polska, podobnie jak inne kraje członkowskie UE, ma czas na implementację nowych regulacji unijnych do 31 grudnia 2024 roku. Pytanie jednak, w jakim zakresie skorzysta z możliwości kształtowania stawek obniżonych.
– Zerowe stawki na książki i prasę oczywiście są w Polsce możliwe, tak jak są możliwe w wielu innych krajach. To jest kwestia pewnych decyzji finansowych, ale i politycznych i społecznych, tzn. postawienia na wyraźne wsparcie ważnych naszym zdaniem dziedzin kultury, jakim jest czytelnictwo prasy i książek. Polski rząd może to zrobić już w tej chwili i mamy nadzieję, że się z tego nie wycofa. Ostatnie, oficjalne wypowiedzi przedstawicieli rządu i Ministerstwa Finansów były dla nas pozytywne – mówi Marek Frąckowiak.
Jak wskazuje, zerowy VAT znacząco poprawi sytuację wydawców i wielu z nich uchroni przed upadkiem bądź zamykaniem nierentownych tytułów. Objęcie zerową stawką książek, gazet i czasopism będzie kosztować budżet państwa niecałe 200 mln zł, ale finansowe konsekwencje braku wsparcia dla tej branży mogłyby się okazać dużo wyższe.
– Wydawcy już od dawna zamykają niektóre tytuły, ograniczają portfolio, wielu po prostu pada. To pociąga za sobą przepadek jakiejś części podatków, spadek podatku od reklam w prasie, a ten jest ciągle 23-proc. To oznacza konsekwencje podatkowe, finansowe i konsekwencje w zatrudnieniu, w całym łańcuchu przedsiębiorstw: od drukarni, przez wydawnictwa prasowe, po dystrybutorów prasy i wreszcie po pracowników kolportażu i wydawnictw w każdej miejscowości – od tych wielkich, jak Warszawa, po siedziby lokalnych wydawnictw, czyli miasteczka powiatowe i gminne. Tam też pracują ludzie, którzy mogą wkrótce stracić pracę – mówi prezes IWP.
Marek Frąckowiak podkreśla, że w obecnym otoczeniu rynkowym wydawcy nie mogą podnosić cen, ponieważ doskonale wiedzą, że to oznacza jednoczesny spadek sprzedaży. Zwłaszcza teraz, przy wysokiej inflacji, konsumenci będą bardziej skłonni rezygnować z zakupu książek czy ulubionych tytułów. Z raportu Biblioteki Narodowej „Stan czytelnictwa w Polsce w 2021/2022 roku” wynika, że 38 proc. społeczeństwa przeczytało co najmniej jedną książkę w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie. 39 proc. z nich kupiło ją dla siebie, 32 proc. pożyczyło od znajomych, a 13 proc. – z biblioteki publicznej, Kolejne 31 proc. dostało książkę w prezencie.
– Wzrost kosztów produkcji w ostatnich latach jest bardzo duży i to na wielu różnych polach, m.in. przez wzrost kosztów kolportażu, wzrost cen energii i paliw, a więc i podróży dziennikarskich, wzrost pensji etc. To wszystko musi się przełożyć na ceny książek, czasopism i gazet – podkreśla ekspert. – Potrzebne jest zrozumienie, że rynek prasy, i to zarówno drukowanej, jak i cyfrowej, wymaga poważnego wsparcia ze strony państwa. Takiego wsparcia wydawcy doświadczają w większości krajów europejskich i pozaeuropejskich w różnych formach, w Polsce – w żadnej formie systemowej. Przygotowujemy takie projekty, z którymi pójdziemy do rządu z prośbą o ich wprowadzenie. To się przekłada na ugruntowywanie od najmłodszych lat w obywatelach nawyku czytania i przekonania o tym, że czytać warto, bo to rozwija, a to z kolei się opłaca państwu, społeczeństwu i gospodarce – mówi Marek Frąckowiak.