Goście dwunastego dnia Miesiąca Spotkań Autorskich: z Polski poeta Jakobe Mansztajn, z Gruzji Nestan-Nene Kvinikadze
Jak zwykle Olga Chrebor powitała publiczność na dwunastym już spotkaniu autorskim. W tym dniu gościem był Jakobe Mansztajn, a moderatorów było dwóch, czyli Michał Nogaś oraz Irek Grin. Nie tylko ilość moderatorów się zmieniła, bo również miejsce, w którym odbyło się spotkanie było inne niż zawsze. Tym razem mogliśmy spotkać się z autorem w klubie Proza - Wrocławski Dom Literatury. To nie koniec zmian, bo formuła spotkania została również lekko zmodyfikowana. Autor czytał swoje wiersze nie tylko na początku spotkania, ale w przerwach od pytań moderatorów.
Irek Grin, Michał Nogać w rozmowie z Jakobe Mansztajnem
Już na początku moderatorzy rozbawili publiczność kilkoma żartami, jeszcze zanim autor zaczął czytać swoje wiersze. Następnie mikrofon został już oddany poecie, który zaproponował rozpoczęcie czytania od książki "Wiedeński high life". Pierwszy przeczytany przez niego wiersz miał tytuł "Narracja", kolejny to "Narracja III".
Narracja
tsui pen wierzył w wiele
równoległych linii czasu, ale to i tak za mało.
siwy wierzy w autobusy niskopodłogowe
i że jak ruszymy dupy, to może jeszcze zdążymy.
robi się ciemno i ziemia zwija ciepłe języki blokowisk.
siwemu się takie metafory całkiem podobają,
więc puszcza w obieg mokrego blanta i mówi:
dobre wiersze psują dobre obyczaje.
nie zdążymy. siwy podnosi się z fotela
i włącza muzykę, której prawie nie słychać,
której nie słychać w ogóle, więc pyta:
jak to gówno się włącza? leżymy pewni swego,
pewni podłogi i wykładziny, która teraz jest jak cmentarz.
siwy dotyka palcem czubka nosa i mówi:
nie ukrywam, to ciało staje się obce.
uśmiechamy się, bo to śmieszne, bo wszyscy mamy tak samo.
za oknem tężeje jagodowa galareta i siwemu
robi się przyjemnie na widok tego, co sobie wyobraża.
twierdzi, że wiersze różnią się od poezji zapisem,
bo poezji nikt jeszcze nie napisał, a on ją właśnie czuje.
wie, że najlepiej jest się zamknąć
w ciasnej skorupie orzecha
Narracja III
niebawem runą osiedlowe kioski i po dropsy
będzie trzeba gnać do tesco. siwy czuje
niewidzialną rękę rynku i stopniowy upadek
mniejszych form. takim jak my pluje się na głowy,
albowiem należymy do mniejszych form.
wiedeński high life: siedzimy przed kioskiem
i wsuwamy dropsy. wiatr owiewa nasze twarze,
jakby całował na do widzenia. do widzenia
i dobranoc. niebawem runą osiedlowe kioski,
przeminie era dropsów, wiedeński high life
szlag trafi. podział na kwestie stanie się
nieostry, siwy twierdzi, że to nawet dobrze -
najwyższy czas zacząć działać jako bohater
zbiorowy, bo liczba mnoga jest bezpieczna.
bezpieczeństwo w tej sytuacji będzie kluczowe
Mansztajn czyta swoje wiersze
Następnie autor zaznaczył, że to jeden z jego ulubionych wierszy i zaczął czytać "Tyber".
Tyber
sobie, tobie i komu tam
proponują porządek: pozbierać latawce,
postery dawnych bohaterów zwinąć w rolkę.
do piwnicy znieść: rowerek, apteczkę z lego,
kolorowe puszki z biblijnego rfn wyrzucić.
cały drobny majdan, co zagraca przejście,
przesunąć pod ścianę. z piwnicy przynieść:
kilka słoików na zimę, polowe łóżko, koc.
systematycznie wchodzić w przyszłość.
opowiedzieć się wreszcie za szczęściem,
jakie jest, a nie jakiego się szuka. między
piwnicą a schodami przeżyć tragedię.
jedną z tych niewielkich, choć doszczętną
Mansztajn czyta wiersze z tomu "Wiedeński high life"
Na chwilę wtrącili się moderatorzy, jednak po krótkiej rozmowie powróciliśmy do czytania. Ostatni już wiersz o nazwie "Ballada o rzeczach żołnierza" był poprzedzony krótką anegdotą tłumaczącą skąd wziął się pomysł na napisanie go.
Teraz czas na pytania od moderatorów. Pierwsze z nich dotyczyło dużego stosunku ilości nagród przypadających na jedną książkę Mansztajna. Irek Grin zapytał "Czy ma to dla Ciebie znaczenie?". Autor odpowiada, że nawet na poziomie ego jest to miłe dostać nawet nominację lub być w gronie nominowanych. Druga sprawa jest taka, że ja nigdy nie pisał książek do szuflady. Jak zdecydował, że ją opublikuje to chciał być jej jak najlepszym rzecznikiem. Chciał, żeby trafiała ona do ludzi. Nagrody spełniają taką funkcję, że najpierw nikt nie wie o książce, później dostaje się nagrodę i wtedy sprzedaż rośnie. To jest ważne, żeby poezja szła do ludzi.
Irek Grin, mIchał Nogaś w rozmowie z poetą Jakobe Mansztajnem
Drugie pytanie od Michała Nogasia "Jak długo pisze się wiersz i co inspiruje człowieka do napisania go?". Odpowiedź jest taka, że zajmuje to bardzo długo. Nigdy nie jest tak, że u mnie wiersz zaczyna się od zdania, czy słowa, ale od pomysłu. Co do mojej drugiej książki "Studium przypadku". Kiedyś usiadłem i na kartce napisałem o czym chciałbym, żeby moja poetycka książka była. Dopisywałem sobie jakieś wątki, kolejne tematy i pomysły na wiersze. Potem usiadłem i pisałem od pierwszego do ostatniego. Kolejność tych wierszy nieznacznie uległa zmianie. Po prostu napisałem książkę, na którą miałem pomysł. Jestem fatalnym materiałem na poetę, bo nie jestem bardzo wrażliwy. Przegapiam wiele momentów, które mogłyby być dobrymi pomysłami na wiersz. Mnie musi coś uderzyć mocno między oczy i wtedy zastanawiam się jak to napisać. Najgorzej jest zacząć i cały ten proces pisania jest bolesny. Dlatego też piszę rzadko. Liczba możliwości jakie mam do wyboru, aby pociągnąć jedno zdanie mnie paraliżuje. I zastanawiam się, czy wiersz będzie lepszy jeśli pójdę tą drogą, czy inną. Inną sprawą jest moje radzenie sobie z emocjami. Ja w życiu uprawiam strategię ucieczkową i uciekam od trudnych emocji. Kiedy czuję, że emocje we mnie wzbierają i to jest ten moment żeby napisać wiersz, ja wolę po prostu uciec. Wolę poczekać i podejść do tego z chłodniejszą głową. Dlatego wydaję książki co około 5 lat.
sala klubu Proza we wrocławskim Domu Literatury
Irek Grin zaczął trudny dla autora wątek o śmierci jego przyjaciela. Mówił o tym, że 90% jego wierszy jest o umieraniu. Mansztajn usprawiedliwił się w pewny sposób tym, jest tak dlatego, że kiedy był młody jego przyjaciel popełnił samobójstwo. To było 20 lat temu i czuję, że to nadal jakoś we mnie rezonuje. Po tak długim czasie oczywiście nie czuję tego, co kiedyś. Od tamtego czasu nie wzruszają mnie już skowronki i zachody słońca. Mnie wzruszają rzeczy mocne, do których nie jest potrzebna jakaś wyjątkowa wrażliwość. Umieranie to powszechny temat i nie czuję się wyjątkowy, że o tym piszę. Staram się jedynie pisać w sposób wyjątkowy.
Autor znowu postanowił przeczytać kilka swoich wierszy, tak jak wcześniej ze zbioru "Wiedeński high life". Pierwszy z nich miał tytuł "Wiersz o leżeniu w łóżku razem", następnie "Zniknięcie" i ostatni już "Wiersz programowy", o którym znowu mogliśmy usłyszeć krótką historię.
Tak jak wcześniej znowu padło kilka pytań od moderatorów. Pierwszym z nich było "Jak się czułeś, kiedy pierwszy raz czytałeś swój wiersz przed publicznością?". Nie pamiętam gdzie dokładnie pierwszy raz czytałem coś dla publiczności. Ale pamiętam, że zaczynałem pisać wiersze w internecie. Jedno forum, na którym się udzielałem zorganizowało spotkanie. Byłem przerażony. Czytałem podobno tak szybko, że nikt nic nie zrozumiał.
"Jak to się stało, że w internecie zacząłeś od hejtowania? Jak widzisz to teraz z perspektywy czasu?". Myślę, że po prostu dlatego, że jestem złośliwy. Lubię obrażać ludzi, którym jest lepiej. To chyba cała filozofia. A co do projektu "Make life harder" to na początku nie chciałem ujawniać, że jestem jego autorem. Zaczęło się od tego, że Kasia Tusk założyła swojego bloga "Make life easier", a ja z moim przyjacielem stwierdziliśmy, że jest to dobry materiał na żarty.
Było jeszcze wiele pytań od moderatorów, które przeradzały się w bardzo długie rozmowy. Całe spotkanie przebiegło w zabawnej atmosferze. Autor wiele razy rozbawił publiczność swoimi odpowiedziami, tak samo jak Irek Grin i Michał Nogaś zaskakiwali swoimi pytaniami. Czasami było poważnie, nawet smutno, ale po chwili znowu mogliśmy śmiać się z żartów całej trójki. Nawet jeśli ktoś nie znał wcześniej Jakobe Mansztajna, a przyszedł na spotkanie to na pewno tego nie pożałował. Sala była całkowicie wypełniona, nie było już nawet miejsc przy stolikach, dlatego dużo osób brało dodatkowe krzesła i siadało blisko sceny. Pomimo, że trochę się to wszystko przeciągnęło, to nikomu to nie przeszkadzało. Spotkanie zostało zakończone niechętnie, bo na pewno było jeszcze wiele pytań, które nie zostały zadane. Jednak czas nie pozwalał już na więcej.
Zobacz film na kanale Youtube.com
Wieczornym gościem jedenastego dnia MSA była Pani Nene Kvinikadze. Pisarka, scenarzystka oraz dziennikarka. Ukończyła Państwowy Uniwersytet Filmowy i Teatralny im. Szoty Rustaweliego. Napisała wiele scenariuszy i sztuk teatralnych. Co więcej, opublikowała kilka zbiorów prozy i trzy powieści. Jest to silna kobieta, która potrafi pogodzić pracę z życiem codziennym.
Koba Gardzelishvili w rzmowie z Neną Kvinikadze.
Moderator, Pan Koba Gardzelishvili, rozpoczął spotkanie od ważnej dla autorki kwestii. Wspomniał, że podróżuje Ona z plecakiem, na którym jest napis "Pochodzę z Gruzji i mój kraj jest okupowany przez Rosję". Mimo że autorka zajmuje się bardziej literaturą romantyczną, wątek wojenny jest równie ważny w jej twórczości. Autorka przeczytała fragment sztuki pt. "Lekcja francuskiego. Sztuka w dwóch aktach" (przetłumaczoną z języka czeskiego na język polski przez Katarzynę Dudzic-Grabińską).
Nena Kvinikadze
Nestan-Nene Kvinikadze, Lekcja francuskiego. Sztuka w dwóch aktach
przekład: Katarzyna Dudzic-Grabińska
moderator: Koba Grdzelishvili
Osoby:
Salome nauczycielka francuskiego, w średnim wieku
Irakli nastoletni uczeń
Nauczycielka jest kobietą o sympatycznym wyglądzie w średnim wieku.
Przystojny szesnastoletni Irakli wydaje się być nad wiek
dojrzały, mówi w sposób afektowany i wygląda na inteligentnego.
Akt I
Mały gabinet w domu jednorodzinnym,na ścianach obrazy i dekoracyjne talerze,
na półkach książki.
Z gabinetu widać wnętrze kuchni.
Dzwonek do drzwi. Salome wychodzi z kuchni i otwiera.
Irakli: Bonsoir.
Salome: Bonsoir.
Irakli: Co słychać?
Irakli podaje nauczycielce bukiet.
Salome: Znów kwiaty? (cieszy się)
Irakli: Dodaje mi pani otuchy i jestem dzięki pani szczęśliwy.
Wchodzą razem do gabinetu. Irakli ściąga torbę z ramienia i siada.
Salome: Mam dziś kiepski humor... Od rana oglądam
telewizję.
Nauczycielka podaje mu wazon z półki. Przynosi z kuchni
naczynie pełne przezroczystego płynu, wlewa go do
wazonu i układa w nim kwiaty.
Irakli: Madame, w telewizji nigdy nic dobrego nie mówią.
Ja w ogóle jej nie oglądam. Nie lubię. I wie pani co? Nie
oglądam telewizji, bo od razu wskakuje mi przekład,
(z poważną miną) natychmiast zaczynam symultanicznie tłumaczyć. (W tym czasie Irakli wyciąga z torby podręcznik i zeszyty)
Salome: (uśmiechając się) No to jak, Irakli? Co słychać? Co nowego?
Irakli: U mnie w porządku, ojciec źle się czuje. Ma prblemy z sercem i...
Nauczycielka siada jak zwykle naprzeciwko ucznia.
Salome: (zatroskana) Hmm, to niedobrze. Ale nie martw się, Irakli. Wszystko będzie w porządku.
(Nagle spogląda na niego podejrzliwie, z ukosa) Kto nie ma problemów
z sercem? (Po chwili) Powiedz, co miałeś zadane?
Irakli: Miałem przeczytać to opowiadanie (wskazuje książkę i podaje ją nauczycielce),
posłuchać tej piosenki (podaje jej CD), ćwiczenia jak zwykle i esej – na jedną stronę.
Salome: Bawiło cię to?
Irakli: Opowiadanie i piosenka tak. Jeśli chodzi o esej i ćwiczenia – proszę samemu ocenić, madame. (Irakli
patrzy na nauczycielkę, jest pewny siebie).
Salome: Strasznie zabawny z ciebie chłopiec! (Otwiera zeszyt) Irakli, proszę powiedz mi,
co myślisz o opowiadaniu? Dlaczego ci się podobało? (Przegląda z uwagą zeszyt)
Irakli: Jest o życiu zdesperowanych ludzi i przeważają w nim nastroje apokaliptycznego zaniku świata.
(Szybko odpowiada)
Salome: (skonsternowana, podnosi głowę) Tak, ale mówiłeś, że ci się podobało?!
Irakli: Opowiadanie mi się podobało, madame, ale nie postaci i to, co nimi kierowało.
Salome: A dlaczego? Myślisz, że miłość do ojczyzny to oznaka desperacji? Może to znów jest w modzie?
Irakli: Madame, tego nie powiedziałem. Po prostu nie zgadzam się z poglądami głównego bohatera. Nigdy nie
opuściłbym kogoś, kogo kocham! Ani dla kogoś, ani dla czegoś!
Salome: Ale w tym przypadku chyba powód był istotny, prawda?
Irakli: Jaki powód, madame? (z ironicznym zaskoczeniem) Zdrada?
Salome: Być może to nie była zdrada, tylko smutne zakończenie. Nie było historii
o miłości. Voilà!
Irakli: Madame, jak się wydaje, pani tak imponuje pocho dzenie, elegancja i sposób wyrażania się głównego
bohatera, że będzie go pani bronić niezależnie od wszystkiego.
Salome: Irakli, z biegiem czasu realia życia się zmieniają.
Zazwyczaj czyjeś pochodzenie ma wpływ na wiele rzeczy. Elegancja to przejaw kultury... Przynajmniej moje
pokolenie uformowało się właśnie dzięki tym cechom i kiedyś z pewnością to zrozumiesz.
Irakli: Tak, to możliwe, madame, ale póki co jestem dość młody.
Salome: Ale to nie znaczy, że nie jesteś odpowiedzialny.
Irakli: Za kogo, madame?
Salome: Za siebie, Irakli, ponieważ reszta to tylko egoizm.
Młodzi ludzie z mojego pokolenia, pomimo swej młodości i braku zobowiązań, uświadamiali sobie tę odpowiedzialność.
Irakli: Kiedy, madame? (ironicznie)
Salome: Zawsze! (surowo)
Irakli: Dlaczego pani się tak denerwuje? Spytała mnie pani, czy opowiadanie mi się podoba. Powiedziałem, że
tak. Jak mam to powiedzieć... główny bohater gra w inną grę niż pozostali, (z artystyczną miną)
jakby to powiedział autor, „nosi inne dżinsy“. (Z uśmiechem) Nie potrafi kochać i próbuje to jakoś usprawiedliwić. No i na doda-
tek, ja nie wierzę w hasła, madame.
Salome: Kiedy ty ostatni raz widziałeś jakieś hasło? (sarkastycznie)
Irakli: Dziś.
Salome: Gdzie niby?
Irakli: Na pani drzwiach wejściowych.
(Salome zastyga).
Salome: Dobrze, dobrze (nauczycielka prostuje ramiona.
Na twarzy ma wyraz zadowolenia, jakby ją cieszyło, że
Irakli się nie skompromitował.) Przeczytaj swoje jednostronicowe wypracowanie czy – jak ty to nazywasz –
esej... Jaki ma tytuł?
Irakli: (odwraca kartkę i spogląda na Salome) Bardzo prosty, madame: „Mój ulubiony muzyk” (chrząka i zaczyna
czytać) Nie wierzy w rozpolitykowane gwiazdy rocka jak Bono albo Sting i w ich moralizatorstwo. Jest alchemikiem
undergroundowej muzyki, każdy jego album jest coraz bardziej konceptualny i polityczny. Jest wyjątkowym twórcą współczesnej muzyki,
zdolnym innowatorem, profesjonalnym pianistą i megagwiazdą. Zaczął grać na fortepianie i skrzypcach w wieku czterech lat. Śpiewał w szkolnym chórze
w wieku lat siedmiu. Jako syn technika dźwięku z BBC już we wczesnym wieku przerabiał domowe przedmioty na
instrumenty muzyczne: używał odgłosu pralki, tostera i szczotki do zębów i robił z nich muzykę...
(Podczas całego monologu nauczycielka spogląda na Irakliego z podziwem i zadowoleniem. Nagle dzwoni telefon.
Irakli przestaje czytać i wyciąga telefon z kieszeni.)
Irakli: (szeptem) Mamo, mam lekcję, przecież wiesz. (pauza) Dlaczego? Co chcesz jej powiedzieć? No dobrze.
(Zmieszany i z obawą podaje telefon nauczycielce) Chce z panią rozmawiać.
Salome: (zmieszana) Halo, tak, w porządku, tak, (sztywnieje)... Słucham, co pani mówi? Naprawdę? Jest pani
pewna? (jakby osłabła i skurczyła się ze strachu) Aż do tego doszło? Skąd pani to wie? (pauza) Tak, oczywiście... to
niebezpieczne... (pauza) Nie wiem, co mam powiedzieć...
Od rana miałam złe przeczucia. Chciałam zadzwonić do Irakliego i przełożyć lekcję, ale... (pauza) nie, nic jeszcze
nie słyszeliśmy... (pauza) Irakli?... Nie, to się okaże z czasem... proszę się nie obawiać, (pauza) proszę być
spokojna. Nie, to dla mnie bardzo ważne! Do widzenia.
Irakli: Czego mama chciała od pani?
Nauczycielka wstaje.
Salome: Wiesz... Irakli, twoja mama mi powiedziała...
Irakli: Ojciec zmarł? (wstaje)
Salome: Nie. (nerwowo kręci głową). Nie, nie, Irakli, uspokój się.
Irakli: Co powiedziała?
Salome: Krótko mówiąc, musisz tu dziś zostać na noc!
Zwróceni ku sobie, nauczycielka i uczeń patrzą sobie w oczy.
Koniec aktu pierwszego.
Pierwsze pytanie ze strony publiczności dotyczyło stosunku autorki do wojny. Kobieta odpowiedziała, że jako dziecko (podobnie jak bohater przytoczonego fragmentu) też miała dodatkowe lekcje. Ponadto, zdarzały się również "małe wojny", które uniemożliwiały ludziom dotychczasowe życie. Dodała, że jej doświadczenie dotyczące wojny polegało na wysłuchaniu historii od innych ludzi. Dla pisarki trwa ona cały czas, bez względu na to czy jest bliżej czy dalej.
Kolejne pytanie dotyczyło przeczytanego fragmentu. Warto dodać, że bohaterami są: nauczycielka oraz jej uczeń. Przebywają Oni w mieszkaniu kobiety, rozmawiają o zadaniach domowych i innych sprawach. Nagle okazuje się, że wybucha wojna. Uczeń zostaje u nauczycielki na noc. Noc, która może się zmienić w "wieczność". Pytanie: Bohaterowie dyskutują o różnych sprawach, ale nie o wojnie. Czy chodzi głównie o uczucia bohaterów? Autorka odpowiedziała, że nie lubi korzystać z gotowych reportaży jeśli chodzi o przeżycia wojenne. Woli pytać ludzi o ich historie i związane z nimi emocje. Przyznała również, iż duże znaczenie w tekście ma sama postać kobiety, jej romantyczne związki.
Sala klubu "Proza" wrocławskiego Domu Literatury: Koba Gardzelishvili i Nena Kvinikadze.
Pojawiła się również prośba o komentarz sytuacji, gdy trwała uroczystość związana z wojną w 2008 roku. Pan z publiczności przedstawił dwie sylwetki: mężczyźni pięknie ubrani, ważni i szanowani, w strojach narodowych oraz z drugiej strony kobiety, matki ubrane na czarno, pogrążone w żałobie. Trzymające zdjęcia zmarłych synów. Pan zapytał autorki czy ważniejsi są Ci mężczyźni, którzy brali udział w wojnie i przeżyli czy zapłakane kobiety. Autorka przyznała, że gruzińskie kobiety są bardzo fajne – co spotkało się z krytyką Pana zadającego pytanie, ponieważ kobiety te nie są fajne, są czymś więcej. Autorka dodała, że dwa rodzaje postaci, które obserwował mężczyzna są odzwierciedleniem tradycji i historii Gruzji. Od zawsze bowiem matkom zależało na tym, by ich synowie służyli kraju. Ta kwestia zaczyna się zmieniać dopiero teraz. Moderator dodał, że nie było czasu na odpowiednią żałobę, ponieważ wojna trwała. Dlatego widzi się kobiety w strojach żałobnych oraz uroczyście ubranych mężczyzn, razem.
Koba Gardzelishvili i Nena Kvinikadze czekają na pytania od publiczności
Ponownie poruszono kwestię wojny w roku 2008. Zapytano autorkę o to, jak odbiera Ona wojnę. Pisarka przyznała, że nie jest tak, że coś się zdarzyło i skończyło. Wojna dalej się rozwija (Rosja przesuwa granicę w głąb terytorium Gruzji, obecnie 35km od Tbilisi). Takie wydarzenia zmieniają ludzi. Dodała, że wsparcie od europejskich liderów było bardzo ważne.
Kolejną kwestią poruszaną przez publiczność była metafora Gruzji, jako "wyspy". Autorka przyznała, że nie jest pewna czy może się zgodzić z tym określeniem. Dodała jednak, że Gruzja to też kraj wielonarodościowy. Społeczeństwo się zmienia, wszystko się obecnie zmienia. Jednak multinarodowość nadal jest.
Koba Gardzelishvili w rozmowie z Neną Kvinikadze.
Publiczność miała również okazję poznać legendę, która mówi o tym, jak Gruzini znaleźli się na terenie Gruzji. Okazuje się, że gdy Stwórca rozdawał ludziom ziemie, na których będą żyli, Gruzini spóźnili się, gdyż byli zajęci ucztowaniem. Dodali, że pili za zdrowie Stwórcy i zaprosili go na ucztę. Pan bardzo dobrze się na niej bawił, więc dał Gruzinom ziemie, które zostawił dla siebie.
Zadano też ciekawe pytanie dotyczące postaci Józefa Stalina oraz podejścia Gruzji do Niego. Na to pytanie odpowiedział Moderator, mówiąc, że w Gruzji J. Stalin zaczął jako kryminalista i takim pozostał. Dodał też, że Gruzini J. Stalina nie wybierali. Wybrany został przez kryminalistów.
Pojawiły się też pytania dotyczące życia codziennego autorki. Ulubionych produkcji filmowych oraz tego, jak chciałaby spędzać swój wolny czas. W wypowiedziach pisarki można było dostrzec głęboką więź łączącą ją ze swoimi dziećmi oraz istotną rolę pracy w jej życiu.
Na koniec spotkania, publiczność podziękowała autorce za przedstawienie swojej literatury oraz spojrzenia na świat. Autorka natomiast, podziękowała publiczności za pytania oraz wsparcie dla Gruzji.
Zobacz film ze spotkania na kanale Youtube.com
Zdjęcia: Rafał Komorowski
Relacja: PaulinA Maciejczyk