Premiera: Martin Buber, „Obrazy dobra i zła"
Nakładem Fundacji Instytut Globalizacji ukazuje się jedna z najważniejszych książek żydowskiego filozofa bliskiego chrześcijaństwu. Patronat medialny nad publikacją objęły Gość Niedzielny, Radio eM oraz TVP Kultura.
Martin Buber (1878-1965) to żydowski filozof i intelektualista. Wybitny badacz judaizmu i chasydyzmu.Wychowywał się we Lwowie, pod okiem głęboko religijnego dziadka, gdzie uczęszczał do polskiego gimnazjum im. Franciszka Józefa. Następnie wyjechał do Wiednia, potem osiadł w Berlinie, aby na końcu zamieszkać w Jerozolimie, gdzie był profesorem Uniwersytetu Hebrajskiego oraz pierwszym prezydentem Izraelskiej Akademii Nauk.
Buber był orędownikiem dialogu judaizmu z chrześcijaństwem. Próbuje zbliżać judaistyczną i chrześcijańską koncepcję wiary oraz rozumienie dobra i zła. Dobra, jako celu i ukierunkowanych nań ludzkich uczynków, oraz zła, jako braku dobra.
„Obrazy dobra i zła” to obok „Ja i ty”, jedno ze sztandarowych dzieł wybitnego filozofa i badacza duchowości judaistycznej. Jak pisze we wstępie do wydania ks dr Karol Jasiński koncepcja zła, jako braku dobra, jest głęboko egzystencjalna i stanowi przykład fundamentalnego dylematu, który towarzyszy człowiekowi od zarania. Autor rozważa w swojej książce obrazy biblijne: historię Adama i Ewy, Kaina i Abla, potop oraz mity perskie. W jego koncepcji zło jest brakiem ukierunkowania swego życia na Boga,skupianiem się zaś na zagadnieniach
czysto ludzkich oraz tych oferowanych przez świat. Może przyjmować różne formy: rozbicie, apatię, rozdarcie, niezdecydowanie, egoizm, zatwardziałość, negację,
przemoc.
Ffragment książki:
Nakazano człowiekowi (Pwt 6,5): „Kochaj JHWH swego Boga całym swoim sercem”, a znaczy to: obydwoma twoimi zjednoczonymi impulsami. Trzeba zły impuls włączyć w miłość do Boga. Tak i tylko tak miłość nabiera pełni, tak i tylko tak impuls ponownie staje się takim, jakim był stworzony – „bardzo dobrym”. Aby jednak osiągnąć ten cel, zacząć trzeba od sprzężenia obu impulsów w służbie Bożej. To tak jak z chłopem, który ma dwa woły. Jednego już wcześniej zaprzęgał do pługa, a drugiego – nie. Teraz zaś trzeba zaorać nowe pole. Chłop zaprzęga oba do jednego jarzma. Tylko jak okiełznać zły impuls, aby się temu poddał? Jest on niczym innym jak surową rudą, którą trzeba przepalić w ogniu, aby ją uformować. Tak więc zanurza się ją całą w wielkim ogniu Tory. Do tego też nie jest człowiek zdolny o własnych siłach. Musimy się modlić, żeby Bóg nam pomógł czynić Jego wolę całym
sercem. Dlatego psalmista prosi (86,11): „Scal moje serce, aby bało się Twego imienia”. Bojaźń przecież jest bramą miłości. Tej doniosłej nauki nie da się zrozumieć, dopóki dobro i zło – jak zwykło się to czynić – pojmuje się jako dwie biegunowo przeciwstawione moce, dwa kierunki. Ich sens odsłania się nam dopiero, kiedy rozpoznajemy je jako nie tożsame co do istoty: impuls „zły” – jako pasję, namiętność, jako właściwą człowiekowi siłę, bez której nie mógłby płodzić i rodzić, lecz która pozostawiona samej sobie, błąka się bez ukierunkowania;
„dobry” impuls zaś – jako czyste ukierunkowanie, to znaczy jako jedyne nieodzowne ukierunkowanie, ukierunkowanie na Boga. Scalić oba impulsy – to znaczy: pozbawioną ukierunkowania moc pasji dopełnić ukierunkowaniem, które ją uzdatni do wielkiej miłości i wielkiej służby. Tak, a nie inaczej, człowiek może się scalić.