II Festiwal Słowa Granatowe Góry za nami

II Festiwal Słowa Granatowe Góry za nami

Splątane ścieżki rzeczywistości czyli 2 edycja Festiwalu Słowa Granatowe Góry im. Jerzego Pilcha

Udostępnij

Kilkudziesięciu autorów i tyle samo przeróżnych wycieczek w rzeczywistość, w problemy wiary, zapalne strony świata, w poszukiwanie człowieczeństwa tam, gdzie wojna ma nieludzką postać, w literaturę jako pomoc w myśleniu o przyszłości. To tylko niektóre wątki dyskusji, w której wzięli udział uczestnicy i goście Festiwalu Słowa Granatowe Góry im. Jerzego Pilcha w Wiśle. W tym roku, oprócz prozy, organizatorzy postawili też na literaturę non-fiction, zaprosili wielu reportażystów. I słusznie, rzeczywistość dostarcza nam ostatnio więcej emocji i refleksji, niż jakakolwiek fikcja.

Granatowe Góry zrobił Jerzy Pilch

Podczas warsztatów z pisania, bo i takie odbywały się podczas Granatowych Gór, jeden z uczestników, uczeń szóstej klasy podstawówki z Wisły, podjął się zadania napisania czym jest Festiwal Granatowe Góry. Napisał, że ten festiwal zrobił Jerzy Pilch. Zupełnie nieświadomie trafił w sedno. Ten festiwal zrobił Jerzy Pilch. Jego twórczość i jego słowa spowodowały, że w jednym miejscu i w jednym czasie spotkali się twórcy i odbiorcy ważnych słów, istotnych myśli. Ten festiwal nie jest hołdem dla autora „Bezpowrotnie utraconej leworęczności”. Jest kontynuacją stawiania najważniejszych pytań o życie, które w swojej twórczości stawiał Pilch.

- Dbamy, aby rzeczywistość miała swoją mocną reprezentację na festiwalu w postaci autorów i ich książek – powiedział prof. Ryszard Koziołek, szef Rady Programowej Festiwalu, literaturoznawca z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

- Festiwal ma 3 mocne filary. Pierwszy wyznacza osoba patrona. Każda edycja musi mieć wątek związaną z osobą Jerzego Pilcha. Drugi to hasło główne, które dyktuje problematykę poruszaną przez te kilka dni. Wsłuchujemy się w rzeczywistość, w jaki sposób świat nas zagaduje swoimi bieżącymi problemami i próbujemy użyć literatury do tego, żeby z widownią i gośćmi rozmawiać o tym, co najważniejsze w świecie. Trzeci filar jest dla mnie osobiście najważniejszy. To  włączenie społeczności lokalnej w festiwal. Poprzez uczestnictwo, poprzez problemy, które tu poruszamy, chcemy zadbać, aby społeczność Wisły i całego regionu miała poczucie, że to jest ich festiwal – tłumaczył.

Te słowa to ważna deklaracja. Mieszkańcy Wisły mogą być dumni, że obok nich i z nimi to miejsce kształtowały wybitne postacie, jak właśnie Jerzy Pilch, jak słynni sportowcy: Adam Małysz, Piotr Żyła czy Antoni Piechniczek. Ale historię Wisły budują też tak nietuzinkowe postacie jak Julian Ochorowicz, Bogdan i Bogusław Hoff czy Jan Sztwiertnia.

Ksiądz w Tańcu z Gwiazdami

Przewidywalność nie jest mocną stroną żadnego festiwalu. Ten w Wiśle był wartościowy, bo potrafił zaskoczyć. Udowodnił, że trzeba porzucić schematy myślenia. W ewangelickim Domu Zborowym spotkał się katolicki ksiądz Zbigniew Czendlik („Bóg nie jest automatem do kawy”) z ewangelickim biskupem Jerzym Samcem. W swobodnej dyskusji obu kapłanów, która dotykała najistotniejszych kwestii wiary, ale też kryzysu Kościoła jako instytucji, pojawiły się kwestie fundamentalne. W kryzysie wartości, w którym również i kościół ma swój udział, przedstawiciele różnych nauk religijnych opowiedzieli się za człowieczeństwem. Za wiarą, która jest niezależna od jakichkolwiek instytucji i za wartościami, które łączą katolika, ewangelika, a nawet ateistę. Takich dyskusji, często nieoczywistych połączeń na festiwalu było zresztą mnóstwo – dość powiedzieć, że w Wiśle spotkało się niemal stu pisarzy i pisarek a na trzech scenach odbyło się 45 spotkań literackich. Na pierwszy weekend czerwca do Wisły zjechali się ludzie słowa z całej Polski, ale też z Czech, Belgii, Grecji a nawet Afganistanu. Były dyskusje o literaturze Jerzego Pilcha (Ryszard Koziołek, Jerzy Baczyński, Kinga Strzelecka-Pilch, Sylwia Chutnik i inni), o Rosji (m.in. Wacław Radziwinowicz, Krystyna Kurczab-Redlich), Śląsku (Zbigniew Rokita, Zbigniew Kadłubek, Grażyna Kubica-Heller) i wiele innych, które zabiegały o uwagę widzów. Zadziwiał rozmach programu i organizacji.

- Można powiedzieć, że Granatowe Góry to taki literacki Open’er, spotkania odbywają się jednocześnie na trzech scenach a pisarze muszą zabiegać o widzów – mówił podczas festiwalu Grzegorz Kasdepke.

Mówić umieją wszyscy, natomiast zapisać swe mówienie mało kto potrafi

Te słowa Jerzego Pilcha z powieści „Pod mocnym aniołem” organizatorzy Festiwalu Granatowe Góry umieścili na okolicznościowej koszulce. Każdy, kto wszedł w jej posiadanie, może ją nosić z pełnym przekonaniem, co do wartości tych słów. W ciągu kilku dni w Wiśle autorzy wielu cennych myśli zawartych w swoich książkach dopowiadali sens, okoliczności czy wartość zawartą w zapisanych przez siebie słowach. Czy opowieści Magdaleny Grzebałkowskiej o tym „Jak się starzeć bez godności” czy Adama Bodnara „Nigdy nie odpuszczę” albo „Creme de la Kreml” Wacława Radziwinowicza wymagają dopowiedzenia? Zapewne tak, skoro na spotkaniach z każdym z wymienionych i nie wymienionych autorów było wiele osób. Czy usłyszeli coś więcej, niż to co zostało wpisane w jedną lub drugą opowieść? Trudno powiedzieć. Na pewno jednak kontakt z tymi, którzy potrafią zapisać swoje mówienie, dodaje słowom pisanym wiarygodności.

- Program jest bardzo bogaty i wydaje mi się, że nawet dwukrotnie więcej było spotkań niż w zeszłym roku – stwierdziła pisarka Agata Romaniuk.  - Bardzo się też cieszę, że oprócz tej ścieżki „pilchowej”, która będzie pewnie kontynuowana przez wszystkie najbliższe edycje, jest też ścieżka, która odpowiada na pytania, które są ważne tu i teraz. Festiwal nie ucieka od tego co nas wszystkich zaprząta - od wojny, katastrofy klimatycznej i próbuje się jakoś literacko z tym mierzyć.

Druga edycja festiwalu Granatowe Góry skupiła nie tylko pisarzy i pisarki, ale przede wszystkim widzów, którzy chętnie uczestniczyli w spotkaniach i mogli osobiście porozmawiać z ulubionymi pisarzami.

- Wielu gości mówiło, że oprócz rozmachu programu, trzech scen, wieczornych koncertów i mnóstwa innych atrakcji, literacką Wisłę wyróżnia domowa atmosfera i osobiste spotkania, zarówno przy scenach, ale też w kawiarniach czy w parku. To cieszy i tego będziemy się trzymali w kolejnych edycjach – mówi Andrzej Drobik, dyrektor programowy festiwalu.


Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się