Sto lat zmagań z kanonem lektur szkolnych

Sto lat zmagań z kanonem lektur szkolnych

Sto lat zmagań z kanonem lektur szkolnych

Udostępnij

Czego w szkole nie chciał czytać Lem i dlaczego Gombrowicz dostał jedynkę z wypracowania o swoim ulubionym poecie? Krótka opowieść o dwudziestowiecznych spisach lektur i związanych z nimi uczniowskich bolączkach.

Każda większa zmiana polityczna w Polsce odbijała się na kanonie lektur szkolnych i każdej takiej zmianie towarzyszyły burzliwe dyskusje. Zawsze jednak Mickiewicz i Słowacki wielkimi poetami byli – choć bywali różnie interpretowani – i zawsze uczniowie reagowali alergicznie na przymus lekturowy. Gombrowicz pisał w "Dzienniku":

Któż czytał Mickiewicza z własnej i nieprzymuszonej woli, któż znał Słowackiego? Krasiński, Przybyszewski, Wyspiański… byłoż to coś więcej niż literatura narzucana, literatura wmuszana?

Gombrowicz w końcu sam wpadł w kanon lektur. Dziś, sądząc po portalach ze "ściągami z polaka", popularnym szkolnym zadaniem jest porównanie lekcji polskiego z "Ferdydurke" z lekcją z "Syzyfowych prac". Zacznijmy więc od nakreślenia realiów nauczania literatury pod zaborami.

W Kongresówce lekcje polskiego były nieobowiązkowe i służyły bardziej pogłębieniu znajomości języka rosyjskiego niż poznaniu literatury ojczystej. Nie czytano całych lektur – obowiązywały wypisy, które w ramach ćwiczeń tłumaczono na język rosyjski. Owe fragmenty wybierano i dostosowywano tak, aby nie podgrzewały patriotycznych nastrojów wśród uczniów. Z romantyzmu i pozytywizmu niewiele się ostało. Dlatego w "Syzyfowych pracach" dziatwa szkolna wiedząc, że zaraz zaczną się "narodowe nudy", pokłada się po ławkach albo odrabia lekcje. Wtem wyrywa ją z apatii natchniona recytacja politycznie niepoprawnej "Reduty Ordona". Takie utwory uczniowie poznawali w domach lub sami organizowali sobie kursy zakazanych dzieł literatury polskiej. Wątek tajnych kółek samokształceniowych pojawia się w niejednej biografii tego okresu. Żeromski pisał:

Czytano rzeczy "zabronione" ze zdwojoną starannością, uczono się ich namiętnie i z uniesieniem, czego nie byłoby może, gdyby te dzieła były legalnymi, jak pisma Puszkina i Gogola.

Zobacz całyt artykuł:


Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się