W Axis Mundi "Kręcone siekierą. 9 sensów Smarzowskiego",  Marcin Rychcik

W Axis Mundi "Kręcone siekierą. 9 sensów Smarzowskiego", Marcin Rychcik

W Axis Mundi: "Kręcone siekierą. 9 sensów Smarzowskiego", Marcin Rychcik

Udostępnij

Już 19 września ukaże się "Kręcone siekierą. 9 sensów Smarzowskiego" – książka o kinie Wojtka Smarzowskiego zawierająca wywiady z jego najbliższymi współpracownikami. Premiera 18.09.2019

Smarzowskiego jazda po krawędzi człowieczeństwa

Małżowina, Wesele, Dom Zły, Róża, Drogówka, Pod Mocnym Aniołem, Wołyń, Kler… Premierze każdego jego filmu towarzyszy fala krytyki. Zarzucają mu, że tworzy kino odhumanizowane, mroczne, brudne. Że tapla się w najbardziej plugawych stronach człowieczeństwa, pomijając jasną stronę życia.

Marcin Rychcik – nie tylko jako autor książki, ale równocześnie aktor, który zagrał w filmie „Kler” – zanurza się tej filmowej rzeczywistości. Z jego obserwacji i wielokrotnych rozmów z aktorami grającymi oraz członkami ekip filmowych wyłania się fascynujący świat kina Wojtka Smarzowskiego i on sam jako artysta bezkompromisowy, bezwzględnie podporządkowany sprawie jaką jest dobro filmu, a za którym mimo to cały plan poszedłby w ogień.

To specyficzny typ: dość zamknięty, bardziej słuchający niż gadający, ale też inteligentny, dowcipny, ale bardziej dla swoich, dla swojego kręgu. I takie dość dziwne ego – uparciuch, do końca obstający przy swoim, zdecydowany artysta, który nie zgadza się na kompromisy. W Smarzolu artysta sukinsyn walczy z wrodzoną empatią. Muchy nie skrzywdzi, a kiedy musi, bywa na swój sposób bezwzględny – mówi o reżyserze Tymon Tymański, autor muzyki do „Wesela”, który również zagrał w tym filmie.

Kręcone siekierą. 9 seansów Smarzowskiego nie jest biografią ani wywiadem-rzeką z reżyserem, nie jest hołdem składanym twórcy. To opowieści aktorów i członków ekip filmowych – historie z planów, z życia, anegdoty, relacje z przypadkowych spotkań, które przerodziły się w wieloletnie przyjaźnie, spostrzeżenia – które zbliżają nas do świata reżysera i rozwikłania zagadki, kim jest Wojtek Smarzowski i dlaczego kreuje w swoich filmach tak odpychającą i przerażającą rzeczywistość, a bohaterów doprowadza do granic człowieczeństwa, jakby hołdował zasadzie, że „nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej”.

Nie jest to książka mająca jednego bohatera. Pojawiają się w niej historie opowiedziane między innymi przez: Agatę Kuleszę, Arkadiusza Jakubika, Roberta Więckiewicza, Kingę Preis, Mariana Dziędziela, Lecha Dyblika, Marcina Świetlickiego, Julię Kijowską, Bartłomieja Topę, Michalinę Łabacz, Julię Kijowską i Piotra Sobocińskiego jr. Marcin Rychcik wydobywa z cienia bohaterów drugiego, trzeciego i czwartego planu, oddaje głos montażystom, autorom zdjęć i muzyki, szwenkierom, scenografom, charakteryzatorom i innym pracującym na ostateczny kształt filmu. Zafascynowany kinem pochyla się nad procesem prowadzenia aktorów, tworzenia postaci, aktorstwem „z trzewi”, poszukiwania stanów emocjonalnych, budowania scen. Zabiera czytelnika w ciekawą i osobliwą podróż na zaplecze produkcji filmowej.

Jak wyglądała praca na planie „Wołynia”? Kto w „Weselu” przeniósł trupa dziadka do futerału na kontrabas? A kto ukradł całą kasę? W jaki sposób konstruuje słynne już „ostatnie ujęcie"? I jak wyglądało jego przypadkowe spotkanie z Jerzym Pilchem?

Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znaleźć można w książce – zabawne, dosadne, czasem przygnębiające, ale przede wszystkim – prawdziwe. Jak filmy Smarzowskiego.

Jacek Hamela: Widzę go od pierwszych rozmów dotyczących filmu przez plan zdjęciowy aż do premiery. Nie umie w żadnym stopniu sprzeniewierzyć się swojemu pierwotnemu zamysłowi.

Marcin Świetlicki: Wszystkie jego filmy mają drugie dno, ale nie sądzę, by filmoznawca czy historyk literatury mógł je prawidłowo odczytać. Chyba psychiatra.

Przemek Krawczyk: Niuanse rozgrywające się na dalszych planach zachęcają do wracania do jego filmów. Można je oglądać wielokrotnie, za każdym razem znajdując coś nowego. To cecha stylu Smarzola, którą cenię jako widz. W Aniele Jerzy jeździ dwoma windami, w jednej graffiti namazali kibice Wisły, w drugiej Cracovii.

Artur Gortatowski: Moim zdaniem Wojtek miał w dzieciństwie wycięte nerwy. Nie irytuje się, nie podnosi głosu, nie pospiesza nikogo. Ma pełną świadomość tego, co dzieje się wokół. Raz w życiu, w czasie zimowych zdjęć do Wołynia, widziałem go w sytuacji załamania. A może raczej bezradności. To było bardzo przykre.

Agata Kulesza: Nie mogę oglądać Róży. W chwili gdy słyszę muzykę Mikołaja, chce mi się płakać. To moja ukochana postać i nie mam do niej dystansu. Róża Kwiatkowska głęboko we mnie tkwi. Jak drzazga.

Kinga Preis: Dialogi przegadywaliśmy na próbach w wytwórni filmowej długo przed zdjęciami, siedząc naprzeciw siebie w kostiumach. Mimo poukładanego ściśle tekstu i panowania nad nim Wojtek pytał nas o rozmaite warianty i rozwiązania niemal w każdym wątku. Rozpulchniał naszą wyobraźnię. To było wspólne zastanawianie się nad tym, czy wypowiadane słowa i sytuacje mogłyby faktycznie mieć miejsce. To ciekawe, bo tekst się właściwie nie zmieniał, ale zmienialiśmy się my sami.

Katarzyna Lewińska: Obejście, zlane już deszczownicami, sukcesywnie zmieniało się w grzęzawisko. Z czasem tak głębokie, że zakopywaliśmy się i w tej mazi zostawialiśmy kalosze. Już nie dało się chodzić. W trakcie ujęcia ekipa chowała się do domu Dziabasów – tam było pięć stopni na plusie – a Kinga i Marian walczyli na zewnątrz. Po raz kolejny lał się lodowaty deszcz. Dzień piąty, dwunasty z rzędu. Pracowaliśmy dwa tygodnie non stop w deszczownicach. W pokojach malutkiego drewnianego domku trzymaliśmy gotowe stroje do kolejnych dubli, by aktorzy mogli grać niejako od początku. W każdym stała misa z gorącą wodą, do której pakowali się po ujęciu.

Arkadiusz Jakubik: Spotkanie z kinem Smarzowskiego zawsze jest dla mnie wyprawą do najbardziej ciemnych zakamarków ludzkiego wnętrza. A świat wiejskiego wesela, eksterminacja Mazurów czy milicyjny kryminał rodem z PRL-u są tylko pretekstem, aby wejść do środka człowieka i zobaczyć, co się tam dzieje. Postawić go pod ścianą w najbardziej ekstremalnej sytuacji. W końcu to siekiera jest rozpoznawalnym znakiem tego kina. Smarzowski w domu ma całą ich kolekcję. Co bardziej cenne i oryginalne eksponaty skupuje. Ma ich kilkadziesiąt. W przypływie dobrego humoru wyciąga je z walizek, z szaf oraz innych sobie tylko znanych kątów i układa je na wielkim stole. To porządna kolekcja, a on potrafi zajmująco o nich opowiadać. To chyba nie jest zdrowe, prawda? Kto normalny zbiera siekiery?

Smarzowski wielokrotnie wspominał w wywiadach o tym, jak głęboko praca wnika w jego życie oraz o intencjach i emocjach towarzyszących powstawaniu filmów. Tym razem widzowie mają możliwość doświadczenia ich oczami osób, które towarzyszyły reżyserowi w procesie ich tworzenia. Wiele z zapisanych przez Marcina Rychcika opowieści porusza do głębi i nadaje filmom Wojtka Smarzowskiego dodatkowe, nowe znaczenie, a także odkrywa wiele tajemnic z planów filmowych, które z pewnością zainteresują miłośników kina.


Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się